Nie zawsze wszystko jest tak jak powinno, czasem, gdy myślimy, że wszystko będzie już dobrze, nagle rosną przed nami kolejne przeszkody. Życie to nie prosta droga, przez którą z łatwością można przejść. Jedni mają pod górkę, drudzy potykają się o gałęzie i ranią o kamienie. Mimo wszystko należy pamiętać, że każdy tą ścieżką musi przejść, nie ma innego wyjścia.
Jej droga od zawsze była usiana kamieniami, już w dniu, gdy przyszła na świat, wszystko było przeciwko niej. Owinięta w nędzny kocyk burego koloru została zostawiona na progu Sierocińca św. Zofii. Deszcz padał na nią, wiatr przedzierał się przez jej okrycie, a ona mimo wszystko nie płakała. Mała istotka pozostawiona sama sobie od pierwszego dnia życia, już zawsze miała pozostać samotna.
***
W Ministerstwie jak zawsze panował tłok i zamęt. Jednak tego dnia działo się tu coś niezwykłego. Na tajnym piętrze zebrało się kilkunastu mężczyzn, by omówić najważniejszą sprawę, która mogła zaważyć o przyszłym losie wszystkich czarodziei. Był to dzień upadku Voldemorta, a raczej jego pokonania na pewien czas. Oni zdawali sobie sprawę, że za parę lat czarnoksiężnik wróci i na nowo będzie terroryzował społeczeństwo.
Z tego powodu wprowadzono nowy, tajny projekt, który na celu miał wyszkolenie agentów, którzy w odpowiednim czasie pomogą w całkowitym obaleniu władzy Toma Riddle’a. W pokoju znajdowali się byli szpiedzy i najlepsi aurorzy Ministerstwa. To ich zadaniem było przygotowanie od najmłodszych lat wybranych adeptów.
Jednym z pomysłodawców był Severus Snape. Na jego twarzy widać było ból i przygnębienie, jednak tylko jedna osoba na sali wiedziała z jakiego powodu. Młody mężczyzna stanął na środku pomieszczenia i zaczął mówić pewnym głosem:
- Może jest to dziwny pomysł, ale na pewno wykonalny i pomocny. Będziemy mieli ludzi wyszkolonych od podstaw, od najmłodszych lat będą nam posłuszni i wierni. Dlatego do tej roli trzeba wybierać dzieci. Na tyle duże, by umiały czytać i pisać, a jednak na tyle małe, by podporządkowały się nam ponad wszystko. Sądzę, że wiek siedmiu lat to minimum. Musicie znaleźć sobie ucznia z jak największą siłą magiczną w ciągu dwóch lat i zacząć ich szkolić. Nie mamy wyboru, trzeba posunąć się do takich środków. Mimo wszystko powinno się nam udać.
Na sali zapadła cisza. Nikt nie śmiał się odezwać, dopiero po chwili wstał o kilka lat starszy od Severus'a Artur. Był on długoletnim szpiegiem u Voldemorta, jednym z nielicznych, których nie wykryto.
- Jednak jak znaleźć kogoś takiego? Myślisz, że magiczne dzieci chodzą same po ulicy i aż nie mogą się doczekać, gdy ktoś obcy zacznie ich szkolić? – Brunet był cyniczny i nie bał się patrzeć w oczy swemu rozmówcy. – Ach i czy mówimy w tym przypadku o arystokratach, czy może mieszańcach? Och, a może zadowolisz się mugolakiem, co? Nie bądź śmieszny Snape, wiesz, że to się nie uda.
- Zawsze musisz być niedowiarkiem, Blackwood? Najlepiej znaleźć dziecko pełnej krwi, jednak wiem, że może być to trudne. Chłopcy półkrwi też nadają się do tego projektu. Ważne, by byli na tyle silni magicznie, że nie polegną za pierwszym razem – wyjaśnił, marszcząc brwi.
- Och, więc tylko chłopcy, tak? Żadnych dziewczynek? – dopytywał się z udawanym zaciekawieniem. – Daj spokój, Snape. Jak mógłbyś zrobić coś takiego jakiemukolwiek dziecku?! Wyobrażasz sobie siedmiolatka uczącego się śmiertelnych zaklęć?! Bo ja jakoś nie! To tylko dzieci, a nie machiny do zabijania!
- Uspokój się i pomyśl. Za kilka lat to nie będą dzieci, a gdy Voldemorta powróci, będą najlepiej przygotowanymi ludźmi do walki z nim. Może tego nie dostrzegasz, ale to najlepszy pomysł w obecnym stanie. A one na początku będą szkolone do walki, czyli trzeba wzmocnić ich siłę i wytrwałość. Nauczyć kamuflażu i wszystkich pomocnych zaklęć, nie tylko tych zabijających. A jeśli jesteś chętny szkolić dziewczynę to proszę bardzo, tylko zastanawia mnie jedno. Jak znajdziesz taką, która odpowiada wzorowi? Potężna, w odpowiednim wieku, minimum półkrwi i chętna do nauki niebywale trudnych rzeczy. Życzę powodzenia w poszukiwaniach.
Severus po raz ostatni spojrzał wyniośle na Artura i zaczął po kolej tłumaczyć etapy szkoleń.
Z tego powodu wprowadzono nowy, tajny projekt, który na celu miał wyszkolenie agentów, którzy w odpowiednim czasie pomogą w całkowitym obaleniu władzy Toma Riddle’a. W pokoju znajdowali się byli szpiedzy i najlepsi aurorzy Ministerstwa. To ich zadaniem było przygotowanie od najmłodszych lat wybranych adeptów.
Jednym z pomysłodawców był Severus Snape. Na jego twarzy widać było ból i przygnębienie, jednak tylko jedna osoba na sali wiedziała z jakiego powodu. Młody mężczyzna stanął na środku pomieszczenia i zaczął mówić pewnym głosem:
- Może jest to dziwny pomysł, ale na pewno wykonalny i pomocny. Będziemy mieli ludzi wyszkolonych od podstaw, od najmłodszych lat będą nam posłuszni i wierni. Dlatego do tej roli trzeba wybierać dzieci. Na tyle duże, by umiały czytać i pisać, a jednak na tyle małe, by podporządkowały się nam ponad wszystko. Sądzę, że wiek siedmiu lat to minimum. Musicie znaleźć sobie ucznia z jak największą siłą magiczną w ciągu dwóch lat i zacząć ich szkolić. Nie mamy wyboru, trzeba posunąć się do takich środków. Mimo wszystko powinno się nam udać.
Na sali zapadła cisza. Nikt nie śmiał się odezwać, dopiero po chwili wstał o kilka lat starszy od Severus'a Artur. Był on długoletnim szpiegiem u Voldemorta, jednym z nielicznych, których nie wykryto.
- Jednak jak znaleźć kogoś takiego? Myślisz, że magiczne dzieci chodzą same po ulicy i aż nie mogą się doczekać, gdy ktoś obcy zacznie ich szkolić? – Brunet był cyniczny i nie bał się patrzeć w oczy swemu rozmówcy. – Ach i czy mówimy w tym przypadku o arystokratach, czy może mieszańcach? Och, a może zadowolisz się mugolakiem, co? Nie bądź śmieszny Snape, wiesz, że to się nie uda.
- Zawsze musisz być niedowiarkiem, Blackwood? Najlepiej znaleźć dziecko pełnej krwi, jednak wiem, że może być to trudne. Chłopcy półkrwi też nadają się do tego projektu. Ważne, by byli na tyle silni magicznie, że nie polegną za pierwszym razem – wyjaśnił, marszcząc brwi.
- Och, więc tylko chłopcy, tak? Żadnych dziewczynek? – dopytywał się z udawanym zaciekawieniem. – Daj spokój, Snape. Jak mógłbyś zrobić coś takiego jakiemukolwiek dziecku?! Wyobrażasz sobie siedmiolatka uczącego się śmiertelnych zaklęć?! Bo ja jakoś nie! To tylko dzieci, a nie machiny do zabijania!
- Uspokój się i pomyśl. Za kilka lat to nie będą dzieci, a gdy Voldemorta powróci, będą najlepiej przygotowanymi ludźmi do walki z nim. Może tego nie dostrzegasz, ale to najlepszy pomysł w obecnym stanie. A one na początku będą szkolone do walki, czyli trzeba wzmocnić ich siłę i wytrwałość. Nauczyć kamuflażu i wszystkich pomocnych zaklęć, nie tylko tych zabijających. A jeśli jesteś chętny szkolić dziewczynę to proszę bardzo, tylko zastanawia mnie jedno. Jak znajdziesz taką, która odpowiada wzorowi? Potężna, w odpowiednim wieku, minimum półkrwi i chętna do nauki niebywale trudnych rzeczy. Życzę powodzenia w poszukiwaniach.
Severus po raz ostatni spojrzał wyniośle na Artura i zaczął po kolej tłumaczyć etapy szkoleń.
***
Dwa lata później do Severusa Snape'a dotarł list. Zawierał w sobie zaledwie trzy zdania:
„Znalazłem ucznia. Do zobaczenia za kilka lat,
A
PS. Będzie najlepszy ze wszystkich.”
Brunet wrzucił list do kominka. Artur był ostatnią osobą, która wysłała mu potwierdzenia. Tak rodziła się mała armia szpiegów, najlepszych w swoim rodzaju.
***
Lipiec – Sierpień 1992
Młoda dziewczynka stała w parku, skacząc z nogi na nogę. Mimo lata rankiem było zimno, cóż, takie uroki Londynu. Wpatrywała się w ścieżkę, na której po chwili pojawił się dorosły mężczyzna i posłał jej uśmiech.
- Gotowa? - spytał, patrząc na jej skupioną twarz.
- Tak, ale jest zimno – przyznała cicho.
- Przyzwyczaisz się, jak na razie biegaj. Nie zaczynaj zbyt szybko, chodzi tu nie tyle o czas, a o drogę, jaką pokonasz bez większego zmęczenia – przypomniał jej, na co ona jedynie pokiwała głową. - Zaczynaj więc.
No i biegła. Mijała ścieżki, wzdłuż których rosły wysokie, wiekowe drzewa. Mijała plac zabaw, jeszcze pusty, jednak za parę godzin pełen dzieci. Mijała wiewiórki, puste ławki, cichy park prowadził ją małymi drogami i tak co dnia.
Wstawała rano, ubierała się w dres i biegała, to samo było wieczorem, czy może raczej wczesna nocą, gdy słońce już zaszło, a ona ruszała w tak dobrze znaną jej trasę. Bo przecież musiała to robić, nie miała wyjścia, w dodatku tego chciała jak niczego innego. Ostatniego dnia wakacji, stała w tym samym miejscu co ostatnio, wypatrując go. Gdy niespodziewanie pojawił się, zaśmiała się i spojrzała mu w oczy.
- Nie strasz – rzuciła rozbawionym głosem.
- Widzę, że humorek dopisuje i dobrze. Jest nie źle, lepiej niż myślałem. Ale ćwicz. Ćwicz cały czas i nie pozwól by cokolwiek cię od tego powstrzymało, rozumiesz? - Spojrzał na nią badawczo.
- Tak, wiem, nie musisz mi tego ciągle przypominać – żachnęła się.
- W porządku, jednak dbaj o siebie i pamiętaj co masz robić. Do zobaczenia – rzucił z ostatnim uśmiechem i zniknął szybciej niż się pojawił.
Dziewczyna pokręciła jedynie głową i z lekkim grymasem na ustach zaczęła biec.
Lipiec – Sierpień 1993
Kolejny raz, tym razem jednak nie park, a dawna sala baletowa. Przez okno dziewczyna obserwowała wschód słońca, pierwszy raz od kilku miesięcy miała na to czas. Jej rozmarzenie przerwało otwarcie drzwi i jego wejście.
- Miło cię znowu widzieć, kochana – powiedział, a na jego twarzy zajaśniał piękny uśmiech.
- Ciebie też, jednak czas od naszego ostatniego spotkania szybko zleciał – powiedziała, wpatrując się w niego. Doszła do wniosku, że przez minione dziesięć miesięcy nic się nie zmienił.
- Jak dla kogo – mruknął. - A jak twoja kondycja?
- Biegałam jak dawniej, rano, wieczorem, a czasami też w dzień, jestem w dobrej formie.
- W takim razie możemy przejść dalej. Gimnastyka, chyba wiesz co to, hmm? Musisz nauczyć się jak się rozciągać i ruszać niczym guma. To nie powinno zająć zbyt dużo czasu, biorąc pod uwagę twoją kondycję. Umiesz robić mostek? - spytał od razu.
- Mniej więcej? - mruknęła z cierpiętniczą miną.
- Więc nie stój tak tylko zaczynaj. Nie śpiesz się. Na początek lekkie rozciąganie, potem ćwiczenia.
Po raz kolejny zrobiła to, co kazał. Jej ciało i tak nieźle potraktowane przez biegi, zaczęło kolejną walkę.
Następne tygodnie spędziła na nowym poznaniu swojego ciała, choć można rzec, że jej ciało narodziło się na nowo. Nauczyła się wszystkiego, czego on wymagał. Jej ciało niczym guma potrafiło wyciąć się pod niemal każdym kątem. Robiła szpagaty, mostki, salta w powietrzu i wiele innych rzeczy, o których wcześniej nie śniła. A on jedynie się uśmiechał, patrząc na jej popisy. Bo było dobrze, a nawet lepiej. Jego nauka skończyła się szybciej niż nadejście września, jednak on znalazł kolejną sprawę, która była ważna na jego liście.
- Jestem dumny, że tak szybko to opanowałaś. W sumie myślałem, że nie dasz rady w trzy miesiące – przyznał z uśmiechem. - Mimo to, twoja kondycja i ciało są już przygotowane. Nie zapominaj jednak o ciągłych ćwiczeniach, to najważniejsza rzecz, by nie zapomnieć dotychczasowych nauk. Teraz czas na coś co polubisz, bo robiłaś to już jakiś czas temu. Sztuki walki – powiedział, czekając na jej reakcję.
- Ćwiczyłam to kiedyś – przyznała z uśmiechem, a w jej oczach ujrzał błysk.
- Tak. Karate przede wszystkim. Aikido do obrony. Capoeira gdy opanujesz resztę, jest to raczej taniec niż walka. Sztuka, która różni się stylem od reszty. Musisz wiedzieć, że to on jest najbardziej płynny, zachwycający, oczywiście jeżeli można tak mówić o walce – uśmiechnął się.
- Brzmi... ciekawie – mówiła ze lśniącymi oczami. - Kilka lat temu poznałam podstawy karate i kung-fu, to powinno pomóc.
- Mamy czas. Teraz do końca wakacji oraz kolejne. A jeśli przyjedziesz w czasie świat to powinno udać się nam znaleźć czas na trochę fechtunku i... i coś dodatkowego, czego na razie nie zdradzę – puścił do niej oko. - Zabierajmy się więc do pracy.
Dziewczyna aż do ostatniego dnia sierpnia chodziła codziennie do sali i ćwiczyła, ucząc się bloków, chwytów i uderzeń. Z uśmiechem, pełna chęci i entuzjazmu. Cieszyła się z tych chwil spędzonych z nim, jak co roku te dwa miesiące były czymś niezwykłych, ciągłym zaskoczeniem jego obecności, tak bardzo namacalnej, a jednak...
Niestety z przyjściem września musiała się pożegnać i obiecać, że znów przybędzie, że będzie ćwiczyła, że nie zapomni. Ale przecież o nim nie da się zapomnieć.
Lipiec – Sierpień 1994
Gdy była zła zawsze wyładowywała się ćwicząc. Biegała, doskonaliła sztuki walki lub cokolwiek by odpędzić od siebie złość i myśli. Tym razem jednak nie wystarczyło jej to. Ostatni rok był piekłem i jedyne, czego chciała, to godnego siebie przeciwnika i walczyć. Jednak ku jej zdziwieniu znalazła jeszcze jeden sposób na zyskanie spokoju, rozmowa z nim.
- Oj, chyba coś się stało – zauważył od wejścia, śmiesznie przekrzywiając głowę.
- Nie można być w złym humorze? Jak ostatnio sprawdzałam, nie było to zabronione – warknęła, czując się już lepiej.
- Jak tam w szkole? - spytał po chwili milczenia.
- Tylko nie mów mi, że będziemy gadać o banałach. A gdzie pytania czy ćwiczyłam?
- Och, na pewno ćwiczyłaś. Widać to po tobie i aż się boję spytać, ile zdołałaś przerobić – zaśmiał się, widząc jej zadowolone spojrzenie.
- Jest dobrze. Wszystkie książki, które mi dałeś przerobiłam. Jak mniemam, chcesz mnie sprawdzić? - upewniła się.
- Zrobię to za moment. Będziemy to ćwiczyć do połowy sierpnia. Potem popracujemy nad twoja kontrolą. Chodzi o twoją mimikę, reakcje, które zdradzają, co myślisz i zamierzasz. Musisz nauczyć się ukrywać strach, złość i wszystkie inne emocje. Robienie dobrej miny do złej gry to twoje nowe motto – wyjaśnił.
- Czyli wakacje zapowiadają się ciekawie?
- Mogę ci to obiecać – zapewnił. - A teraz dwa okrążenia wokół parku, a potem wracasz tu. No ruszaj się!
Tak jak powiedział, wakacje były ciekawe. Uzupełnił jej wiedzę pozyskaną z książek na temat walki. Przećwiczył wszystkie chwyty i uniki, a nawet zatańczył z nią taniec śmierci. Wprowadził do nauki noże, miecze i broń palną. Trzeba znać wszystko, co może się przydać, jak zawsze powtarzał nauczyciel. Może zdawać się to dziwne, ale najtrudniejsza była druga część wakacji. Kontrola, chociaż brzmi dobrze, wcale nie jest łatwa.
Brązowowłosa miała gorącą krew i nie potrafiła ukrywać swoich reakcji. Czerwień lub biel na policzkach, oczy ciskające gromy czy pocenie się w stresowych sytuacjach były jej przekleństwem. Jednak nie mogłaby być najlepsza, nie opanowując tego. Musiała pokazać, ze nadaje się do zadania, że potrafi zrobić wszystko. I tylko ta myśl pozwalała jej zachować chęci i siły po trudnych treningach i dawała motywację do dalszego trenowania, nawet bez nauczyciela.
Lipiec – Sierpień 1995 - Mogłabyś mi przypomnieć, ile masz lat?
To pytanie padło jak tylko weszła do ich sali. Żadnego dzień dobry, czy innego zwrotu grzecznościowego, jakiego można się spodziewać po dziesięciu miesiącach nieobecności.
- Szesnaście, a ty powinieneś o tym widzieć – przypomniała mu, zostawiając swoje rzeczy przy ścianie.
- Ćwiczyłaś?
- To chyba oczywiste, chcesz mnie sprawdzić? - warknęła na jego pytanie.
Mężczyzna zaśmiał się i pokręcił głową, mówiąc:
- Zajmę się tym później, jak na razie mamy coś innego do zrobienia. Uwodzenie, mówi ci to coś?
Dziewczyna spojrzała się na niego i z niedowierzaniem wyrzuciła z siebie:
- Żartujesz? TY chcesz mnie uczyć uwodzenia?! To chyba twój najgłupszy pomysł. Chyba nie powiesz, że zmarnujemy te dwa miesiące na zabawę, gdy tak naprawdę powinnam uczyć się walczyć!
- Umiesz już walczyć, ale zapominasz o jednej ważnej rzeczy – powiedział spokojnie, nie zwracając uwagi na jaj oburzenie. - Jesteś kobietą, a najważniejszą bronią kobiet jest ich urok, sztuka uwodzenia mężczyzn, nawet w najmniej sprzyjających okolicznościach.
- To chyba nie będzie trudne... Czeka nas coś jeszcze?
- Oklumencja. Jest to sztuka...
- Wiem co to jest, nie jestem idiotką – przerwała mu dziewczyna.
- To dobrze, bo nie chciałbym szkolić idiotki. Zaczynajmy!
Młoda dziewczynka stała w parku, skacząc z nogi na nogę. Mimo lata rankiem było zimno, cóż, takie uroki Londynu. Wpatrywała się w ścieżkę, na której po chwili pojawił się dorosły mężczyzna i posłał jej uśmiech.
- Gotowa? - spytał, patrząc na jej skupioną twarz.
- Tak, ale jest zimno – przyznała cicho.
- Przyzwyczaisz się, jak na razie biegaj. Nie zaczynaj zbyt szybko, chodzi tu nie tyle o czas, a o drogę, jaką pokonasz bez większego zmęczenia – przypomniał jej, na co ona jedynie pokiwała głową. - Zaczynaj więc.
No i biegła. Mijała ścieżki, wzdłuż których rosły wysokie, wiekowe drzewa. Mijała plac zabaw, jeszcze pusty, jednak za parę godzin pełen dzieci. Mijała wiewiórki, puste ławki, cichy park prowadził ją małymi drogami i tak co dnia.
Wstawała rano, ubierała się w dres i biegała, to samo było wieczorem, czy może raczej wczesna nocą, gdy słońce już zaszło, a ona ruszała w tak dobrze znaną jej trasę. Bo przecież musiała to robić, nie miała wyjścia, w dodatku tego chciała jak niczego innego. Ostatniego dnia wakacji, stała w tym samym miejscu co ostatnio, wypatrując go. Gdy niespodziewanie pojawił się, zaśmiała się i spojrzała mu w oczy.
- Nie strasz – rzuciła rozbawionym głosem.
- Widzę, że humorek dopisuje i dobrze. Jest nie źle, lepiej niż myślałem. Ale ćwicz. Ćwicz cały czas i nie pozwól by cokolwiek cię od tego powstrzymało, rozumiesz? - Spojrzał na nią badawczo.
- Tak, wiem, nie musisz mi tego ciągle przypominać – żachnęła się.
- W porządku, jednak dbaj o siebie i pamiętaj co masz robić. Do zobaczenia – rzucił z ostatnim uśmiechem i zniknął szybciej niż się pojawił.
Dziewczyna pokręciła jedynie głową i z lekkim grymasem na ustach zaczęła biec.
Lipiec – Sierpień 1993
Kolejny raz, tym razem jednak nie park, a dawna sala baletowa. Przez okno dziewczyna obserwowała wschód słońca, pierwszy raz od kilku miesięcy miała na to czas. Jej rozmarzenie przerwało otwarcie drzwi i jego wejście.
- Miło cię znowu widzieć, kochana – powiedział, a na jego twarzy zajaśniał piękny uśmiech.
- Ciebie też, jednak czas od naszego ostatniego spotkania szybko zleciał – powiedziała, wpatrując się w niego. Doszła do wniosku, że przez minione dziesięć miesięcy nic się nie zmienił.
- Jak dla kogo – mruknął. - A jak twoja kondycja?
- Biegałam jak dawniej, rano, wieczorem, a czasami też w dzień, jestem w dobrej formie.
- W takim razie możemy przejść dalej. Gimnastyka, chyba wiesz co to, hmm? Musisz nauczyć się jak się rozciągać i ruszać niczym guma. To nie powinno zająć zbyt dużo czasu, biorąc pod uwagę twoją kondycję. Umiesz robić mostek? - spytał od razu.
- Mniej więcej? - mruknęła z cierpiętniczą miną.
- Więc nie stój tak tylko zaczynaj. Nie śpiesz się. Na początek lekkie rozciąganie, potem ćwiczenia.
Po raz kolejny zrobiła to, co kazał. Jej ciało i tak nieźle potraktowane przez biegi, zaczęło kolejną walkę.
Następne tygodnie spędziła na nowym poznaniu swojego ciała, choć można rzec, że jej ciało narodziło się na nowo. Nauczyła się wszystkiego, czego on wymagał. Jej ciało niczym guma potrafiło wyciąć się pod niemal każdym kątem. Robiła szpagaty, mostki, salta w powietrzu i wiele innych rzeczy, o których wcześniej nie śniła. A on jedynie się uśmiechał, patrząc na jej popisy. Bo było dobrze, a nawet lepiej. Jego nauka skończyła się szybciej niż nadejście września, jednak on znalazł kolejną sprawę, która była ważna na jego liście.
- Jestem dumny, że tak szybko to opanowałaś. W sumie myślałem, że nie dasz rady w trzy miesiące – przyznał z uśmiechem. - Mimo to, twoja kondycja i ciało są już przygotowane. Nie zapominaj jednak o ciągłych ćwiczeniach, to najważniejsza rzecz, by nie zapomnieć dotychczasowych nauk. Teraz czas na coś co polubisz, bo robiłaś to już jakiś czas temu. Sztuki walki – powiedział, czekając na jej reakcję.
- Ćwiczyłam to kiedyś – przyznała z uśmiechem, a w jej oczach ujrzał błysk.
- Tak. Karate przede wszystkim. Aikido do obrony. Capoeira gdy opanujesz resztę, jest to raczej taniec niż walka. Sztuka, która różni się stylem od reszty. Musisz wiedzieć, że to on jest najbardziej płynny, zachwycający, oczywiście jeżeli można tak mówić o walce – uśmiechnął się.
- Brzmi... ciekawie – mówiła ze lśniącymi oczami. - Kilka lat temu poznałam podstawy karate i kung-fu, to powinno pomóc.
- Mamy czas. Teraz do końca wakacji oraz kolejne. A jeśli przyjedziesz w czasie świat to powinno udać się nam znaleźć czas na trochę fechtunku i... i coś dodatkowego, czego na razie nie zdradzę – puścił do niej oko. - Zabierajmy się więc do pracy.
Dziewczyna aż do ostatniego dnia sierpnia chodziła codziennie do sali i ćwiczyła, ucząc się bloków, chwytów i uderzeń. Z uśmiechem, pełna chęci i entuzjazmu. Cieszyła się z tych chwil spędzonych z nim, jak co roku te dwa miesiące były czymś niezwykłych, ciągłym zaskoczeniem jego obecności, tak bardzo namacalnej, a jednak...
Niestety z przyjściem września musiała się pożegnać i obiecać, że znów przybędzie, że będzie ćwiczyła, że nie zapomni. Ale przecież o nim nie da się zapomnieć.
Lipiec – Sierpień 1994
Gdy była zła zawsze wyładowywała się ćwicząc. Biegała, doskonaliła sztuki walki lub cokolwiek by odpędzić od siebie złość i myśli. Tym razem jednak nie wystarczyło jej to. Ostatni rok był piekłem i jedyne, czego chciała, to godnego siebie przeciwnika i walczyć. Jednak ku jej zdziwieniu znalazła jeszcze jeden sposób na zyskanie spokoju, rozmowa z nim.
- Oj, chyba coś się stało – zauważył od wejścia, śmiesznie przekrzywiając głowę.
- Nie można być w złym humorze? Jak ostatnio sprawdzałam, nie było to zabronione – warknęła, czując się już lepiej.
- Jak tam w szkole? - spytał po chwili milczenia.
- Tylko nie mów mi, że będziemy gadać o banałach. A gdzie pytania czy ćwiczyłam?
- Och, na pewno ćwiczyłaś. Widać to po tobie i aż się boję spytać, ile zdołałaś przerobić – zaśmiał się, widząc jej zadowolone spojrzenie.
- Jest dobrze. Wszystkie książki, które mi dałeś przerobiłam. Jak mniemam, chcesz mnie sprawdzić? - upewniła się.
- Zrobię to za moment. Będziemy to ćwiczyć do połowy sierpnia. Potem popracujemy nad twoja kontrolą. Chodzi o twoją mimikę, reakcje, które zdradzają, co myślisz i zamierzasz. Musisz nauczyć się ukrywać strach, złość i wszystkie inne emocje. Robienie dobrej miny do złej gry to twoje nowe motto – wyjaśnił.
- Czyli wakacje zapowiadają się ciekawie?
- Mogę ci to obiecać – zapewnił. - A teraz dwa okrążenia wokół parku, a potem wracasz tu. No ruszaj się!
Tak jak powiedział, wakacje były ciekawe. Uzupełnił jej wiedzę pozyskaną z książek na temat walki. Przećwiczył wszystkie chwyty i uniki, a nawet zatańczył z nią taniec śmierci. Wprowadził do nauki noże, miecze i broń palną. Trzeba znać wszystko, co może się przydać, jak zawsze powtarzał nauczyciel. Może zdawać się to dziwne, ale najtrudniejsza była druga część wakacji. Kontrola, chociaż brzmi dobrze, wcale nie jest łatwa.
Brązowowłosa miała gorącą krew i nie potrafiła ukrywać swoich reakcji. Czerwień lub biel na policzkach, oczy ciskające gromy czy pocenie się w stresowych sytuacjach były jej przekleństwem. Jednak nie mogłaby być najlepsza, nie opanowując tego. Musiała pokazać, ze nadaje się do zadania, że potrafi zrobić wszystko. I tylko ta myśl pozwalała jej zachować chęci i siły po trudnych treningach i dawała motywację do dalszego trenowania, nawet bez nauczyciela.
Lipiec – Sierpień 1995 - Mogłabyś mi przypomnieć, ile masz lat?
To pytanie padło jak tylko weszła do ich sali. Żadnego dzień dobry, czy innego zwrotu grzecznościowego, jakiego można się spodziewać po dziesięciu miesiącach nieobecności.
- Szesnaście, a ty powinieneś o tym widzieć – przypomniała mu, zostawiając swoje rzeczy przy ścianie.
- Ćwiczyłaś?
- To chyba oczywiste, chcesz mnie sprawdzić? - warknęła na jego pytanie.
Mężczyzna zaśmiał się i pokręcił głową, mówiąc:
- Zajmę się tym później, jak na razie mamy coś innego do zrobienia. Uwodzenie, mówi ci to coś?
Dziewczyna spojrzała się na niego i z niedowierzaniem wyrzuciła z siebie:
- Żartujesz? TY chcesz mnie uczyć uwodzenia?! To chyba twój najgłupszy pomysł. Chyba nie powiesz, że zmarnujemy te dwa miesiące na zabawę, gdy tak naprawdę powinnam uczyć się walczyć!
- Umiesz już walczyć, ale zapominasz o jednej ważnej rzeczy – powiedział spokojnie, nie zwracając uwagi na jaj oburzenie. - Jesteś kobietą, a najważniejszą bronią kobiet jest ich urok, sztuka uwodzenia mężczyzn, nawet w najmniej sprzyjających okolicznościach.
- To chyba nie będzie trudne... Czeka nas coś jeszcze?
- Oklumencja. Jest to sztuka...
- Wiem co to jest, nie jestem idiotką – przerwała mu dziewczyna.
- To dobrze, bo nie chciałbym szkolić idiotki. Zaczynajmy!
Długo to trwało, ale przepraszam. Mam nadzieję, że wynagrodziłam to długością, choć też nie tak bardzo. jak wam się podoba?
P.S. Chcesz być na bieżąco? To mój profil na fb. Zapraszam: Croyance
EDIT: Bardzo dziękuję Tenebris za sprawdzenie rozdziału :)
Widać, że masz do tego smykałke :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa następnego rozdziału ^^ pozdrawiam i trzymam kciuki ;)
#Miona
Mam już początek, wiec może niedługo skończę i dodam kolejny. Dziękuje tez za miłe słowa ;)
UsuńCroyance
Witam !!! :D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Versatile Blogger Award ! :D
Cieszysz się ? :3
Więcej na moim blogu -----> http://dramione-czyli-draco-i-hermiona.blogspot.com/
Dziękuję ;)
UsuńOch, naprawdę, to jest fantastyczne! Nie spodziewałam się aż tak rozwiniętego w wyobraźnię rozdziału. Cieszę się, że tu zajrzałam. Lecę do drugiego rozdziału :3
OdpowiedzUsuńStaram się nad każdym rozdziałem siedzieć kilka godzin. Sama nie lubię krótkich czy niedopracowanych, więc u siebie próbuję tego unikać. Dziękuję za miłe słowa :)
Usuńpo prostu piękne <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój styl :) Rozdział wciągający i napisany na wysokim poziomie. Pomysł na bloga jest oryginalny, a to najważniejsze. Podoba mi się taka Hermiona ( tak przynajmniej mi się wydaję, że to ona) w takim wydaniu. Silna, pewna siebie dziewczyna, która da sobie ze wszystkim radę. Nie mogę się doczekać jak opiszesz ją w Hogwarcie ( jeśli oczywiście będziesz to opisywać :) Wydaje mi się jednak, że fajnie byłoby ją przedstawić wśród przyjaciół- taką inną ją) Idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Jak widać po kolejnym rozdziale są wakacje, ale będą wspomnienia i retrospekcję, by przybliżyć czytelnikom jej postać. A co do przyjaciół to zajrzyj do zwiastuna, może na razie nic nie mówi, ale przy kolejnym rozdziale powie dużo :)
UsuńCroy
Super, nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem bloga, bardzo mi się podoba ;) Życzę dużo pomysłów ;)
OdpowiedzUsuńmasz świetny pomysł na bloga! nie widziałam jeszcze nigdzie bloga o szpiegach, zapowiada się świetnie :)
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona Twoim blogiem. Jestem dość wybredna ;)Masz wspaniały styl pisania, Twoje rozdziały czyta się z zapartym tchem. Każdy szczegół jest dopracowany w najdrobniejszych detalach. Brawo, czekam na kolejną dawkę tajemnicy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Staram się pisać takie opowiadanie jakie i mnie by zaciekawiło.
UsuńKolejny rozdział już jutro
Croy
Już nie mogę się doczekać :)
UsuńWidać, że dbasz o czytelnika i bardzo to cenię.
W końcu się za niego zabrałam i szczerze powiedziawszy mi się podoba. Merlinie, nawet bardzo! Czytając ten rozdział nie uśmiechnęłam się ani razu. Wiesz dlaczego? Sama ćwiczyłam panowanie nad sobą. Nie zawsze wychodzi, ale to naprawdę przydatna umiejętność. Niesamowicie podoba mi się, ze Severus wpadł na taki pomysł. Mimo tego, że to w pewnym sensie niszczenie dziecku życia to z drugiej strony bardzo pomocne przy wojnie. Zresztą... Dziewczyna chyba nie jest nie zadowolona z faktu, że zdobyła tyle umiejętności.
OdpowiedzUsuńWszystko przemyślałaś od początku do końca. Zaczęłaś od trenowania ciała,a skończyłaś na uwodzeniu - to naprawdę najlepsza broń kobiety, jeśli chce się coś dostać. Rozdział jest naprawdę genialny. Idę czytać dalej.
P.S. Ogólnie nie lubię pisać pod każdym rozdziałem, zazwyczaj piszę całość pod jednym, ale wzięłam przykład z ciebie. Coś za coś :D
Nie sądziłam, że ci się spodoba i bardzo dziękuję za te miłe słowa.
UsuńJa też próbowałam nad sobą panować i często mi się udaje, ale nie zawsze. Co do treningu to będzie o nim jeszcze później, lubię czasem dać retrospekcje ;)
A Severusa jak na razie szykuję mi się dużo, jest w każdym rozdziale.
Croy
Podoba mi się, bo to nie Hermiona, tylko dziewczyna z jej imieniem. MA całkiem inny charakter i mi to pasuje ^^ Nie ma za co, fakty stwierdzam.
UsuńTeż bym chciała dać, ale jak to zrobię to zniszczę wszystko ;;
Jest i się cieszę :D
Jego postać jest kluczowa, ale dopiero za jakiś czas. Będzie miał spore kłopoty...
UsuńNiestety "normalna" Hermiona będzie wracała momentami, a zwykle ta inność głównej bohaterki odstrasza czytelnika.
Croy
Mnie nie. Oczywiście co innego Severus, Lucjusz, Lupin a Hermiona. Zresztą tutaj odmienność bohaterki jest całkowicie usprawiedliwiona. Nie widzę powodu by czytelnik się miał zniechęcić, chyba, ze uwielbia denne dramione - czyli cukier i jeszcze raz słodycz ><
UsuńMnie się czepiają, że zmieniam Severusa... Nikt nie myśli o tym, że sam ze sobą, w obecności Albusa czy Lucjusza jest inny. Co innego, gdy jest w klasie. Także nie przejmuj się i pisz dalej. W mojej grupie powiem o twoim blogu ^^
Marika
Oj dziękuję, choć wątpię, by ktoś przekonał je do Dramione. Szczerze to na początku Hermiona miała nie być z Draco, a z Felixem...
UsuńA chcesz poznać bliżej Kathrinę i innych? Obejrzyj zwiastun w zakładce "Bohaterowie"
U mnie Hermiona zmienia się co chwila, ciekawi mnie jednak jak przymniesz rozdział czwarty, tam wiele się zmienia.
A co do cukru, to nawet ja, miłośniczka Dramione tego nie czytam, po prostu mam dość, bo aż zęby skrzypią,
Croy
To nie jest takie zwyczajne dramione :D Jak polce je w grupie to na pewno ktoś się za nie weźmie.
UsuńNie widzę tej zakładki O.o
Dodaj go, a się przekonamy :D
Niektórzy czytają. Ale jest takie dramione, sevmione, drarry, snarry i uj tego dużo >< słodycz jest zła.
Trzeba wejść do "Informacji" i tam masz wszystko. I dziękuje za polecenie, przyda mi się nawet krytyka ;)
UsuńA Felix też jest mój i nikomu go nie oddam <3
Jest świetny ! Masz wielki talent ! Lecę czytać drugi rozdział ^^
OdpowiedzUsuńCroyance super jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
can-you-help-me-get-back.blogspot.com -> jutro rano nowy rozdział
draco-i-luna-love-never-fails.blogspot.com -> jutro rano nowy rozdział
http://severus-and-lily-love-is-not-easy.blogspot.com -> nowy blog
Pozdrawiam :* 5! Czytam dalej :)
Cały komentarz poszedł sobie gdzieś -.- Ah ten waj-faj :/
OdpowiedzUsuńPostaram się jeszcze raz, chociaż tamten.. był skronie mówiąc fajny.
Po pierwsze masz bardzo lekki styl pisania, jakbyś to robiła od tak! z prawdziwą przyjemnością czytałam każde słowo, zdania, akapit. cały rozdział pochłonęłam jak Ron (którego obie uwielbiamy xd) kurczaka. Przeniosłam się ze swojego pokoju do świata, w którym obserwowałam to wszystko.
Po drugie, jak obiecałaś rozdział otacza się mgiełką tajemniczości. No bo kim jest dziewczynka? Tą samą zostawioną pod sierocińcem? A może kimś nam znanym? może to Twoja bohaterka? A kim jest nauczyciel dziewczynki? czy to Artur? Snape? a może ktoś jeszcze inny?
Po trzecie, niesamowicie wykreowałaś Tą (tak będę nazywać główną bohaterkę tego rozdziału). Ona może być każdą! niesamowite! serio. czapki z głów! I jeszcze jej więź z nauczycielem. Nie wiem czy tylko ja tak to odebrałam, ale w jakiś sposób im naprawdę na sobie zależy.
Cały czas się zastanawiam czy to Hermiona czy ktoś inny xD
Ściskam,
Lupi♥
Ja zawsze gdy piszę komentarz kopiuję go, zanim dodaje. Zbyt wiele razy mi znikał :/
UsuńCzasem pisanie przychodzi od tak, zależy od czynników zewnętrznych. Oczywiście "kochamy" Rona ^^
Chciałam dać czytelnikowi do myślenia tym rozdziałem, jak widać sie udało. Miał zaskoczyć i pchnąć do czytania kolejnego rozdziału.
Co do więzi, trzeba poczekać do 6 rozdziału, by się czegoś dowiedzieć. Wiem, że późno, ale nie chciałam dać wszystkiego na raz.
Croy
Super! Bardzo dziękuję za zaproszenie, bo rozsdział bardzo ciekawy i tajemniczy. Chce się więcej. No to do następnego.
OdpowiedzUsuńBry! Skomentuję pierwszy rozdział, bo bloga ledwo zaczęłam czytać, a już mnie zaciekawił. Podoba mi się cała ta "szkoleniowa" idea, chociaż dziwi mnie, że Severus wpadł na coś takiego. Niemniej jednak pomysł dobry, chociaż to w pewnym sensie pozbawianie dzieci dzieciństwa (mówi to osoba, która przez całe życie coś trenuje ;p). Co do samego rozdziału mam jedną uwagę - kondycja nijak nie wpływa na rozciągnięcie ciała, bo osoby z niezwykłą kondycją mogą mieć "sztywne" mięśnie i mimo codziennego porządnego rozciągania, nie móc zrobić szpagatu (znam taką osobę).
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej! :) Pozdrawiam!
Przyznam, ze nie znam się za bardzo na dokładnych informacjach co do kondycji/rozciągania. Poczytałam tylko trochę, więc przepraszam, ale pasowało to do opowiadania.
UsuńTak, pozbawienie dzieciństwa to dużo aspekt tego, będzie to przypomniane później (dużo później), ale jest to niestety zamierzone.
Dziękuję za komentarz i cieszę się, że cię zaciekawiło.
Trening, trening, trening.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie wiem co powiedzieć. Sam pomysł jest naprawdę bardzo interesujący. Pomysł Snape'a. To czyni to opowiadanie jeszcze bardziej niezwykłym. Tak myślę. To wszystko na razie wydaje mi się zawiłe. Nie mam pojęcia, co to za dziecko. Jestem taka zmieszana. Jestem pewna, że zrobiłaś to celowo. A niech se pogłówkują, a ja się pośmieje z ich pomysłów, wolno mi.
Czyta się naprawdę lekko, całe szczęście. Dobra niewiele tego, bo kilka rozdziałów przede mną. Może tam coś więcej.
Tak, pomysł jest zawiły i choć pierwsze odpowiedzi dostaniesz w kolejnym rozdziale a dodatkowo dużo w szóstym, czyli wtorkowym, to będzie sie to ciągnęło aż do końca.
UsuńKtoś kiedyś napisała mi, że dziwi się, że sama sie w tym nie gubię, ale ja mam tą historię w głowie dokładnie uporządkowaną. Od narodzin tego dziecka, aż do końca.
A główkowanie dobrze wszystkim zrobi.
Dziękuję za komentarz i miłego czytania,
Croy
Trafiłam na twojego bloga dzięki różowym ciasteczkom ;) Nie lubię czytać zapowiedzi, wstępów ani prologów, więc tego nie zrobiłam ;) Dzięki temu nie wiem o czym jest twój blog, ale mogę się domyślać po linku.
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział wydaje mi się bardzo intrygujący, chociaż jestem ciekawa kim jest konkretnie ta dziewczyna, jak wygląda, jak się nazywa... Dalej się to wyjaśni, prawda? ;)
Tak, dalej się wszystko wyjaśni, choć w prologu masz już trochę o Severusie.
UsuńRozumiem jednak trzymania sie zasad i zapraszam dalej ;)
Zapowiada sie ciekawie
OdpowiedzUsuń