Z dedykacją dla Aleksandry
- Hermiono, chodź tu szybko! Miałaś mi pomóc z upięciem włosów – krzyknęła Rudowłosa, przeglądając się w wielkim lustrze.
- Och, już idę, idę.
Do pokoju weszła wysoka dziewczyna, ubrana w jeansy i czarny podkoszulek. Włosy w nieładzie zebrane były w kitkę, a na twarzy nie miała żadnego makijażu. Nowoprzybyła spojrzała na przyjaciółkę i zacisnęła mocno zęby. Była ona jej przeciwieństwem. Ubrana w śliczną, różową sukienkę, z krzykliwym makijażem i włosami gotowymi do upięcia wyglądała pięknie. Brunetka zazdrościła jej czasem tego błogiego spokoju, który pozwalał Ginny nie martwić się o jutro, który pozwalał bawić się, stroić i żyć tak beztrosko. Ona nie pamiętała, by kiedykolwiek tak żyła.
- No więc jak dziś cię uczesać? W końcu to twój wielki dzień – spytała usadawiając ją na krześle przed toaletką.
- Sama nie wiem, może warkocz francuski? Myślisz, że pasuje?
- Oczywiście, Mała, już się robi.
Hermiona posłała jej uśmiech w lustrze i zabrała się do pracy. Była dobra w układaniu włosów, taka jest zaleta siedmiu lat spędzonych w dormitorium z największymi pięknisiami Hogwartu. Jednak dziś wszystko wypadało jej z rąk. Nie mogła na niczym się skupić, ręce niemal jej drżały, a serce krwawiło. Dziś był wielki dzień Ginny, zaręczyny z Draconem Malfoyem.
Rok temu, gdy powrót Voldemorta osiągnął rozkwit, Malfoyowie zostali wykryci jako szpiedzy Zakonu. Od tego czasu byli pod ścisłą ochroną, znali zbyt dużo tajemnic, by Śmierciożercy mogli zostawić ich w spokoju. A teraz, by umocnić ich siłę w Zakonie, Draco miał ożenić się z Ginny. Niby nie było w tym nic dziwnego. Blondyn był o dwa lata starszy od Weasleyówny, oboje czystej krwi, dobrze się dogadywali, a Mała była w nim zakochana. Trudno wyobrazić sobie lepszą parę. Jedyną przeszkodą było to, że Hermiona też go kochała i czuła jakby ktoś pozbawiał jej serca, jedynej osoby, która kiedykolwiek była dla niej dobra, którą obdarzyła czymś więcej niż nicią sympatii.
- Gotowe – powiedziała i pomogła Ginny wstać. – Wyglądasz ślicznie, wszystkich olśnisz.
Przyjaciółka obdarzyła ją promiennym uśmiechem i okręciła się wokół własnej osi.
- Nie myślisz, że to trochę za szybko. To znaczy… wiem, że przyjęcie zaręczynowe powinno odbyć się w odpowiednim czasie, ale jeśli ślub ma być za cztery miesiące, to nie moglibyśmy z tym poczekać?
- Och, Mała, tylko nie mów, że masz tremę. Znasz doskonale matkę Dracona. Ona zawsze musi wszystkiego dopilnować, by było na czas. Zobaczysz, nie ma się czego bać – pocieszała ją brunetka, nie mogąc jednak patrzeć jej w oczy.
- Sądzisz, że nam się ułoży? Bo wiesz, że Śmierciożercy ciągle ich ścigają, a ja nie chciałabym, by coś mu się stało. Tak strasznie się boję, Hermiono. Wiem, że jest doskonale przeszkolony, ale czasem nikt nie dałby sobie rady. Wiesz, o czym mówię, prawda?
Ginny bełkotała dalej, a brunetkę pochłonęło jedno ze wspomnień.
„Artur chodził po małym pokoiku, co i raz zerkając na swoją podopieczną oglądającą tablice z wykresami. W końcu jednak stracił cierpliwość i odezwał się wzburzony:
- Dlaczego to robisz?Dlaczego zależy ci na życiu tego chłopaka?
- Nie pozwolę, by w imię zasady umarł niewinny chłopak. On nie jest gotowy, rozumiesz? Był z dodatkowego naboru, tego naprawdę dodatkowego. Jego życie znaczy więcej niż słowa jakiegoś debila od siedmiu boleści – powiedziała spokojnie, nadal analizując zawartość tablic.
- Cieszę się, że mogę to słyszeć, Amber – odezwał się mężczyzna, który wszedł do sali.
Brunetka odwróciła się i zmierzyła przybyłego wzrokiem.
- Snape, jak sądzę. Miło pana poznać.
- Och, mam wrażenie, że musieliśmy się już poznać. Choćby w Hogwarcie? Bo nie rozumiem, w jaki inny sposób mogłaś na tyle poznać Dracona Malfoya, by teraz prosić o wycofanie go ze szpiegostwa.
Dziewczyna spojrzała w oczy swego rozmówcy i zaśmiała się gorzko.
- Nie zrobisz tego, prawda? Nie cofniesz go? Choćbym nie wiadomo co zrobiła, on i tak zostanie rzucony na pożarcie lwom, zgadłam?
- Oczywiście. Nie po to był szkolony, by teraz mógł siedzieć bezpiecznie w domu, gdy inni harują – roześmiał się, nie zauważając jej chłodnego spojrzenia.
- Możesz zrobić to teraz i nie pociągnie to za sobą większych konsekwencji. Upozorowanie ucieczki Dracona do Zakonu nie będzie trudne. Zawsze zostanie ci Lucjusz i Narcyza.
- Nie ma o czym mówić. Draco to nadzieja, a z nadziei się nie rezygnuje – powiedział i zaczął cofać się do drzwi.
- Jeśli nie usuniesz go z listy szpiegów i nie zapewnisz bezpieczeństwa, za tydzień cała rodzina Malfoyów zostanie zdradzona – zagroziła.
- Marz dalej, dziewczynko i tak nie zdołasz tego zrobić – zaśmiał się po raz ostatni i wyszedł.
Nie zważając na spojrzenie, jakie rzucił jej Artur, brunetka odwróciła się i dalej analizowała wykresy. Tydzień później Malfoyowie zostali wykryci jako szpiedzy.”
***
Hermiona, przebrana w białe spodnie i koszulę do kompletu, była gotowa by stawić czoło temu, co czekało ją na dole. Ostatni raz spojrzała na siebie w lustrze i miała ochotę schować się pod łóżkiem. Rozpuszczone włosy były tragiczne, podobnie jak strój, którego sama nigdy w życiu by nie wybrała. Jednak jako Hermiona Granger już dawno postanowiła nie rzucać się w oczy. Będąc przeciętną nastolatką, musiała wyrosnąć na jeszcze bardziej przeciętną kobietę. Jej wygląd doskonale mówił o tym jak okropna jest z wyglądu. Czasem tęskniła za swoim normalnym ciałem albo chociaż wyglądem Amber. Jednak już lata wcześniej zdecydowała, że nie powiąże swojego normalnego życia z życiem szpiega. Nie po to uczyła się tyle lat, jak chronić swych bliskich, by teraz pozwolić, by przez jej bezmyślność mieli cierpieć.
Na dole czekała cała rodzina Weasleyów, Harry, Zakon, Malfoyaowie, a co za tym idzie Draco. Jedynie Ginny nadal szykowała się na swoje wielkie wejście w pokoju, który jej przeznaczono. Francuska posiadłość Malfoya zawsze była wykorzystywana do przyjęć zaręczynowych, we Włoszech za to był pałac do ślubów. Nigdy nie zapominano o tradycji, nawet jeśli na ogonie siedzieli Śmierciożercy. Jednak najważniejszą osobą na dole był Artur.Jako członek Zakonu został zaproszony nie jako gość, lecz raczej ochrona. Jednak nawet on nie mógł rozpoznać jej jako Hermiony, znał jedynie Amber. To dziwne, ale jako jej nauczyciel nigdy nie pytał o szkołę czy inne jej zajęcie. Najbardziej interesowało go jedno: czy ćwiczyła. Artur nie był głupi, ale nigdy nie próbował pokazywać, że interesuje go coś innego niż nauka szpiegostwa. Zawsze mówił, że musi być najlepsza i chyba dlatego tak daleko zaszła w szkole. Zawdzięcza mu więcej, niż chciała by przyznać.
Hermiona westchnęła głośno i zaczęła otwierać drzwi. Nie zdążyła jednak wyjść, gdy poczuła wezwanie.
- Tylko nie teraz – szepnęła, jednak po chwili drugi raz odczuła to samo.
Cofnęła się i zamknęła drzwi. Jednym zaklęciem zmieniła swój wygląd jak i ubiór. Ostatnią myślą przed teleportacją było, że Artur nie byłby z niej dumny, gdyby dowiedział się, jaka naprawdę jest. Że jest Kathriną.
***
W pałacu, który od dwóch miesięcy pełnił rolę dworu Voldemorta, zebrani byli niemal wszyscy Śmierciożercy. Gdy ognistowłosa pojawiła się w drzwiach, na korytarzu utworzyło się przejście dla niej, a rozmowy przycichły. Każdy ją znał. Piękna i niebezpieczna, pełniła rolę Anioła Śmierci pośród kręgów wyznawców Lorda. Jak zawsze ubrana w długą, czarną suknię, z nagimi ramionami, i buty na wysokich obcasach. Długie rękawiczki kontrastowały z delikatną, mleczną cerą. Kręcone, czerwone włosy spadały kaskadami do zakończenia pleców, a na twarzy nie było makijażu oprócz mocnej, krwistej szminki na ustach.
Kathrina była dla Voldemorta ulubionym zwierzątkiem. Lubił się nią bawić, ranić ją i nagradzać, sprawiać, że stawała się nikim i wywyższać ją ponad wszystkich. Od ponad roku, czyli od chwili, gdy przeszła inicjację, wszyscy wiedzieli, że pomimo różnych humorów Czarnego Pana względem niej, nie należy z nią zadzierać, gdyż sama też potrafi walczyć. Była znana z tego, że jest mściwa, twarda i wytrwała. Nikt jej jeszcze nie pokonał, nawet Lord, co sprawiało ostatnio, że coraz częściej wystawiał Najwierniejszą na próby.
Kobieta weszła do Sali Tronowej, gdzie urzędował Voldemort. Najbardziej zaufani Śmierciożercy stali pod ścianą lub chodzili niespokojnie wzdłuż ściany. Riddle stał przy oknie i odwrócił się, gdy kobieta była w odległości dwóch metrów od niego.
- Mój Panie – powiedziała, ukłoniwszy się.
- Spóźniłaś się, Kathrino, jednak ukaram cię za to później – odezwał się, mierząc ją wzrokiem. – Teraz mamy zadanie. Wybieramy się na przyjęcie zaręczynowe do Malfoyów.
Czerwonowłosa ukryła swój lęk za maską i odpowiedziała:
- Doskonale, Mistrzu. Przygotować oddziały?
- Zajął się tym Fetred. Ty dziś wystąpisz przy moim boku, Aniele Zniszczenia. Chcę po raz kolejny napajać się widokiem niesionej przez ciebie śmierci – zaśmiał się donośnie. – Moi wrogowie zasługują na bolesny koniec, zwłaszcza zdrajcy, pamiętaj o tym, moja droga.
Kathrina obserwowała Voldemorta, gdy ten przechadzał się po pomieszczeniu. Wiedziała, że planuje sobie wszystko, każde posunięcie. Jednak ona nie potrafiła teraz logicznie myśleć. W jaki sposób miała uratować wszystkich, gdy na miejscu pojawi się kilkadziesiąt oddziałów wroga? Ochrona na przyjęciu nie była dopracowana, tak jak powinna tego dopilnować. Luki w wartach i ograniczona liczba osób sprawią, że Tomowi uda się to zagranie. Ależ była głupia… Jedyne, na co mogła liczyć, to ochrona narzeczonych oraz najważniejszych osobistości obecnych w pałacu. Zakon, a co najważniejsze Severus i Artur nie pozwolą, by coś się im stało.
Przyjęcie miało rozpocząć się o siedemnastej. Na początku bankiet w ogrodzie z muzyką, kolejno kolacja w jadalni oraz bal trwający kilka godzin. Gdyby zaatakował na początku, większość osób mogłoby uciec, jednak znając Riddle’a, nie ma co o tym marzyć. Zaatakuje raczej w czasie przejścia z jadali do Sali balowej, gdzie goście będą zbyt zdezorientowani, by móc się bronić. Nie mogła pozwolić, by coś się komuś stało, w końcu miała ich chronić.
Kathrina była dla Voldemorta ulubionym zwierzątkiem. Lubił się nią bawić, ranić ją i nagradzać, sprawiać, że stawała się nikim i wywyższać ją ponad wszystkich. Od ponad roku, czyli od chwili, gdy przeszła inicjację, wszyscy wiedzieli, że pomimo różnych humorów Czarnego Pana względem niej, nie należy z nią zadzierać, gdyż sama też potrafi walczyć. Była znana z tego, że jest mściwa, twarda i wytrwała. Nikt jej jeszcze nie pokonał, nawet Lord, co sprawiało ostatnio, że coraz częściej wystawiał Najwierniejszą na próby.
Kobieta weszła do Sali Tronowej, gdzie urzędował Voldemort. Najbardziej zaufani Śmierciożercy stali pod ścianą lub chodzili niespokojnie wzdłuż ściany. Riddle stał przy oknie i odwrócił się, gdy kobieta była w odległości dwóch metrów od niego.
- Mój Panie – powiedziała, ukłoniwszy się.
- Spóźniłaś się, Kathrino, jednak ukaram cię za to później – odezwał się, mierząc ją wzrokiem. – Teraz mamy zadanie. Wybieramy się na przyjęcie zaręczynowe do Malfoyów.
Czerwonowłosa ukryła swój lęk za maską i odpowiedziała:
- Doskonale, Mistrzu. Przygotować oddziały?
- Zajął się tym Fetred. Ty dziś wystąpisz przy moim boku, Aniele Zniszczenia. Chcę po raz kolejny napajać się widokiem niesionej przez ciebie śmierci – zaśmiał się donośnie. – Moi wrogowie zasługują na bolesny koniec, zwłaszcza zdrajcy, pamiętaj o tym, moja droga.
Kathrina obserwowała Voldemorta, gdy ten przechadzał się po pomieszczeniu. Wiedziała, że planuje sobie wszystko, każde posunięcie. Jednak ona nie potrafiła teraz logicznie myśleć. W jaki sposób miała uratować wszystkich, gdy na miejscu pojawi się kilkadziesiąt oddziałów wroga? Ochrona na przyjęciu nie była dopracowana, tak jak powinna tego dopilnować. Luki w wartach i ograniczona liczba osób sprawią, że Tomowi uda się to zagranie. Ależ była głupia… Jedyne, na co mogła liczyć, to ochrona narzeczonych oraz najważniejszych osobistości obecnych w pałacu. Zakon, a co najważniejsze Severus i Artur nie pozwolą, by coś się im stało.
Przyjęcie miało rozpocząć się o siedemnastej. Na początku bankiet w ogrodzie z muzyką, kolejno kolacja w jadalni oraz bal trwający kilka godzin. Gdyby zaatakował na początku, większość osób mogłoby uciec, jednak znając Riddle’a, nie ma co o tym marzyć. Zaatakuje raczej w czasie przejścia z jadali do Sali balowej, gdzie goście będą zbyt zdezorientowani, by móc się bronić. Nie mogła pozwolić, by coś się komuś stało, w końcu miała ich chronić.
***
Artur chodził po ogrodzie, rozglądając się uważnie. Miał przeczucie, że coś jest nie tak. Jednak po sprawdzeniu całego pałacu, ogrodu i każdego nawet najmniejszego schowka, doszedł do wniosku, że popada w paranoję. Może nie znał za dobrze Malfoyów, ale był pewien, że na przyjęcie swojego syna rozszerzyli ochronę do maksimum. Z oddali zapatrzył się na narzeczonych. Młody blondyn uśmiechał się delikatnie, choć częściej wyglądało to jak grymas zrezygnowania, niż wyraz szczęścia. Blackwood od początku był przeciwny takiej transakcji, nie rozumiał, jak ślub miałby wzmocnić pozycję Malfoyów. Pamiętał swoją sytuację, gdy był w wieku blondyna. Przez swoich rodziców stracił ukochaną kobietę, a mimo wszystko nie ożenił się z wybraną przez ojca kandydatką.
Draco był inny niż swoi rówieśnicy, podobnie jak wszyscy, którzy szkoleni byli na szpiegów, był bardziej dorosły, odpowiedzialny i zdecydowany. Nic dziwnego, że zgodził się na tę farsę, skoro miała pomóc rodzinie. Artur był też pewien, że dotrzyma wierności małżeńskiej i będzie on dobrym mężem. A mimo wszystko nie potrafił patrzeć, jak życie kolejnej osoby rozpada się przez wojnę. Miał już odejść i jeszcze raz sprawdzić wszystkie pomieszczenia, gdy usłyszał głos z cienia:
- Tylko mi nie mów, że po raz kolejny idziesz sprawdzać dom, Blackwood.
- Snape… Wolę być pewien, niż potem żałować. A ty co tu robisz? Czyżby znudziło ci się przyjęcie? – spytał obserwując wynurzającą się z cienia sylwetkę.
- Skąd, przecież tak tu… przyjemnie. – Uśmiechnął się szyderczo. – Może cię to zdziwi, ale też mam złe przeczucie, jakby coś tu było nie tak.
Artur przyjrzał się Severusowi i wypuszczając ciężko powietrze, zapytał:
- Jaka jest tu ochrona, oczywiście oprócz tego, że jest tu Zakon?
- Sam budynek i zaklęcia obronne to forteca nie do zdobycia, w dodatku Voldemort nie wie, że dziś są zaręczyny Dracona. Zakon wystarczy do obrony – zapewnił.
- Tylko mi nie mów, że nie ma nikogo do ochrony. – Brunet pobladł nagle.
- Nie masz się o co bać, nic się nie wydarzy – zapewnił Mistrz Eliksirów.
Dwie sekundy po tym, jak skończył mówić, grzmot rozległ się po okolicy. Bariery ochronne pałacu opadły.
Draco był inny niż swoi rówieśnicy, podobnie jak wszyscy, którzy szkoleni byli na szpiegów, był bardziej dorosły, odpowiedzialny i zdecydowany. Nic dziwnego, że zgodził się na tę farsę, skoro miała pomóc rodzinie. Artur był też pewien, że dotrzyma wierności małżeńskiej i będzie on dobrym mężem. A mimo wszystko nie potrafił patrzeć, jak życie kolejnej osoby rozpada się przez wojnę. Miał już odejść i jeszcze raz sprawdzić wszystkie pomieszczenia, gdy usłyszał głos z cienia:
- Tylko mi nie mów, że po raz kolejny idziesz sprawdzać dom, Blackwood.
- Snape… Wolę być pewien, niż potem żałować. A ty co tu robisz? Czyżby znudziło ci się przyjęcie? – spytał obserwując wynurzającą się z cienia sylwetkę.
- Skąd, przecież tak tu… przyjemnie. – Uśmiechnął się szyderczo. – Może cię to zdziwi, ale też mam złe przeczucie, jakby coś tu było nie tak.
Artur przyjrzał się Severusowi i wypuszczając ciężko powietrze, zapytał:
- Jaka jest tu ochrona, oczywiście oprócz tego, że jest tu Zakon?
- Sam budynek i zaklęcia obronne to forteca nie do zdobycia, w dodatku Voldemort nie wie, że dziś są zaręczyny Dracona. Zakon wystarczy do obrony – zapewnił.
- Tylko mi nie mów, że nie ma nikogo do ochrony. – Brunet pobladł nagle.
- Nie masz się o co bać, nic się nie wydarzy – zapewnił Mistrz Eliksirów.
Dwie sekundy po tym, jak skończył mówić, grzmot rozległ się po okolicy. Bariery ochronne pałacu opadły.
***
Gdy pojawiła się z Voldemortem na miejscu, wokół panował chaos. Było oczywiste, że nikt nie spodziewał się ataku. Małe, nieprzygotowane oddziały sił Zakonu próbowały powstrzymać śmierciożerców, a inni uciekali, gdzie mogli. Zakaz teleportacji nadal ciążył na zaatakowanym terenie, kominki w większości nie były podłączone do sieci Fiuu, a nawet jeśli, to nigdzie nie można było znaleźć proszku, by móc uciec. Setki gości było uwięzionych, czekała na nich tylko pewna śmierć.
Kathrina zauważyła Artura i Snape osłaniających narzeczonych i ich rodziny. Wszyscy cofali się do pałacu, który nie został jeszcze zdobyty. Zaklęcia ochraniające go były dostatecznie silne, by powstrzymać najeźdźców przez chwilę. Jej umysł pracował na największych obrotach. „Jak ma ich wszystkich teraz uratować?” – zadawała sobie pytanie, obserwując wywołany chaos.
Koło niej stał Voldemort i co chwila wybuchał śmiechem, obserwując latające zaklęcia. Jak przewidział Śmierciożercy pogrążyli Zakon i właśnie pracowali nad zaklęciami obronnymi pałacu. Widziała znajome twarze przez okna, gdy co chwila sprawdzano pozycje wroga. I to ona była tym wrogiem, to ona miała ich zabić… Jedynym wyjściem z tej sytuacji było jej ujawnienie się. Gdyby to zrobiła, mogłaby dać szansę innym na ucieczkę, jednak mogłoby to w przeszłości kosztować życie innych.
Pogrążona w sprzecznych myślach zwiesiła na chwilę wzrok i utkwiła go w ziemi. To kwestia czasu nim… Ziemia! To jest to! Zerknęła na fundamenty pałacu i dostrzegła to, o co właśnie się modliła. Pod budynkiem były lochy, które jak się nie myliła, musiały posiadać dodatkowe wyjście w razie zagrożenia. Jedynym problemem było teraz przekazanie tej wiadomości uwięzionym w środku ludziom.
Voldemort dowodził oddziałem atakującym główne drzwi, kolejny, tym razem z tyłu budynku, prowadził Fetred. Nienawidziła go, ale była tez pewna, że zrobi wszystko, by wybić cały Zakon. Ona sama stała z boku, miała dołączyć do nich przy zabijaniu, aby pokazać chwałę Czarnego Pana. Po ogrodzie rozległ się śmiech czarnoksiężnika, potwierdzając jej przypuszczenia, że niedługo dostaną się do środka. Zostały jej jedynie minuty, więc zamknęła oczy i skupiła całe swe siły.
Kathrina zauważyła Artura i Snape osłaniających narzeczonych i ich rodziny. Wszyscy cofali się do pałacu, który nie został jeszcze zdobyty. Zaklęcia ochraniające go były dostatecznie silne, by powstrzymać najeźdźców przez chwilę. Jej umysł pracował na największych obrotach. „Jak ma ich wszystkich teraz uratować?” – zadawała sobie pytanie, obserwując wywołany chaos.
Koło niej stał Voldemort i co chwila wybuchał śmiechem, obserwując latające zaklęcia. Jak przewidział Śmierciożercy pogrążyli Zakon i właśnie pracowali nad zaklęciami obronnymi pałacu. Widziała znajome twarze przez okna, gdy co chwila sprawdzano pozycje wroga. I to ona była tym wrogiem, to ona miała ich zabić… Jedynym wyjściem z tej sytuacji było jej ujawnienie się. Gdyby to zrobiła, mogłaby dać szansę innym na ucieczkę, jednak mogłoby to w przeszłości kosztować życie innych.
Pogrążona w sprzecznych myślach zwiesiła na chwilę wzrok i utkwiła go w ziemi. To kwestia czasu nim… Ziemia! To jest to! Zerknęła na fundamenty pałacu i dostrzegła to, o co właśnie się modliła. Pod budynkiem były lochy, które jak się nie myliła, musiały posiadać dodatkowe wyjście w razie zagrożenia. Jedynym problemem było teraz przekazanie tej wiadomości uwięzionym w środku ludziom.
Voldemort dowodził oddziałem atakującym główne drzwi, kolejny, tym razem z tyłu budynku, prowadził Fetred. Nienawidziła go, ale była tez pewna, że zrobi wszystko, by wybić cały Zakon. Ona sama stała z boku, miała dołączyć do nich przy zabijaniu, aby pokazać chwałę Czarnego Pana. Po ogrodzie rozległ się śmiech czarnoksiężnika, potwierdzając jej przypuszczenia, że niedługo dostaną się do środka. Zostały jej jedynie minuty, więc zamknęła oczy i skupiła całe swe siły.
***
Artur nie wiedział, jak mógł dopuścić, by uwięziono ich wszystkich w domu, do którego zaraz mieli dostać się Śmierciożercy. Zwymyślałby sam siebie od idiotów, gdyby nie to, że miał kilka minut na wymyślenie drogi ucieczki. Spanikowani ludzie kłębili się po kątach, część zawędrowała do wyższych części wielkiego domostwa. Nie miał siły ich zatrzymywać, najważniejsi byli Malfoyowie i główni członkowie Zakonu. Severus rozmawiał właśnie z Lucjuszem przy kominku, bo nikt już nie próbował uciekać siecią Fiuu, za pomocą teleportacji czy świstoklika. Nie miał pojęcia, jak to zrobili, ale odcięli ich od świata zewnętrznego.
- Zakon wystarczy do obrony, co, Snape? - Brunet podszedł do mężczyzn i zmierzył ich pogardliwym wzrokiem.
- Mógłbyś przestać choćby na chwilę? Nie zauważyłeś, że nie mamy na to czasu? - warknął na niego Mistrz Eliksirów.
- Och proszę cię, w końcu to ty zapewniałeś mnie, że nic się nie stanie. I jak ci tu wierzyć... Lucjuszu, czy są tu jakieś inne wyjścia? Chyba przygotowaliście w tej „fortecy” tajne przejścia?
- Blackwood... – zaczął blondyn, lecz zaraz zwiesił głowę. - Nie, nigdy nie spodziewaliśmy się, że coś takiego może nas spotkać. W końcu... nikt o tym nie wiedział! Dom był chroniony magią krwi od setek lat! Jak to możliwe, by...
Nagły krzyk przerwał mu w pół słowa. Jak na komendę wszyscy spojrzeli się na Molly, która stała na środku pokoju i wpatrywała się ze strachem w ścianę. Na samym środku pojawił się napis, jakiego nikt się nie spodziewał:
Ludzie spojrzeli po sobie, nie wiedząc, o co chodzi. Artur i Severus stali zszokowani, patrząc jak Draco dochodzi do ściany z wyciągniętą różdżką.
- Stój! - Krzyk trójki mężczyzn zagłuszył śmiech Voldemorta w ogrodzie.
Draco, nie zwracając na to uwagi, zaczął pisać różdżką pod wcześniejszym napisem. Koślawe litery ułożyły się w kolejne słowa, a inni nie mieli pojęcia, o co w tym wszystkich chodzi.
- Zakon wystarczy do obrony, co, Snape? - Brunet podszedł do mężczyzn i zmierzył ich pogardliwym wzrokiem.
- Mógłbyś przestać choćby na chwilę? Nie zauważyłeś, że nie mamy na to czasu? - warknął na niego Mistrz Eliksirów.
- Och proszę cię, w końcu to ty zapewniałeś mnie, że nic się nie stanie. I jak ci tu wierzyć... Lucjuszu, czy są tu jakieś inne wyjścia? Chyba przygotowaliście w tej „fortecy” tajne przejścia?
- Blackwood... – zaczął blondyn, lecz zaraz zwiesił głowę. - Nie, nigdy nie spodziewaliśmy się, że coś takiego może nas spotkać. W końcu... nikt o tym nie wiedział! Dom był chroniony magią krwi od setek lat! Jak to możliwe, by...
Nagły krzyk przerwał mu w pół słowa. Jak na komendę wszyscy spojrzeli się na Molly, która stała na środku pokoju i wpatrywała się ze strachem w ścianę. Na samym środku pojawił się napis, jakiego nikt się nie spodziewał:
Miłość mężczyzny?
- Stój! - Krzyk trójki mężczyzn zagłuszył śmiech Voldemorta w ogrodzie.
Draco, nie zwracając na to uwagi, zaczął pisać różdżką pod wcześniejszym napisem. Koślawe litery ułożyły się w kolejne słowa, a inni nie mieli pojęcia, o co w tym wszystkich chodzi.
Miłość mężczyzny?
Egzotyczny kwiat, złamany, skruszony w ciągu godziny.
Po kilku sekundach napisy zniknęły, a Draco po raz kolejny zaczął pisać. Tym razem on zadał pytanie.
Miłość kobiety?
Odpowiedź pojawiła się niemal momentalnie, napisana schludnym, tak odmiennym charakterem pisma.
Blondyn odetchnął głęboko i odwrócił się w stronę swojego ojca oraz otaczających go mężczyzn. - To ktoś z naszych.
Te słowa wystarczyły, by mimo obawy w Arturze zapaliła się lampka nadziei, miał już zacząć mówić, gdy wtrącił się Severus.
- Skąd ta pewność? I co w ogóle było? Jeśli to jakiś podstęp albo żart...
- To był nasz kod. Musieliśmy coś wymyślić, by w razie konieczności kontaktować się z sobą bez zdradzania postronnym, kim jesteśmy. Mamy na zewnątrz sojusznika i tylko to się teraz liczy. Sami pomyślcie, kogo tam macie i czy zaufalibyście im.
Draco zachowywał spokój, było to dziwne dla wszystkich obecnych. Za drzwiami czekali Śmierciożercy by go zabić, a on spokojnie dyskutował ze swym chrzestnym. W końcu Artur nie wytrzymał i doszedł do chłopaka.
- Spytaj, jak może nam pomóc, to nasza ostatnia deska ratunku.
- Blackwood, nie pozwolę, by...
- Zamknij się, do cholery, Snape! Chcesz być odpowiedzialny za śmierć tych wszystkich ludzi? Jakie inne mamy wyjście?
Słowa te zatrzymały go i patrzył podejrzanie, jak jego chrześniak pisze pytanie. Odpowiedź przyszła zaskakująco szybko, a przez jej treść wszyscy spojrzeli z wyrzutem na starszego Malfoya.
Burzliwe morze falujące ku wieczności. 1
Blondyn odetchnął głęboko i odwrócił się w stronę swojego ojca oraz otaczających go mężczyzn. - To ktoś z naszych.
Te słowa wystarczyły, by mimo obawy w Arturze zapaliła się lampka nadziei, miał już zacząć mówić, gdy wtrącił się Severus.
- Skąd ta pewność? I co w ogóle było? Jeśli to jakiś podstęp albo żart...
- To był nasz kod. Musieliśmy coś wymyślić, by w razie konieczności kontaktować się z sobą bez zdradzania postronnym, kim jesteśmy. Mamy na zewnątrz sojusznika i tylko to się teraz liczy. Sami pomyślcie, kogo tam macie i czy zaufalibyście im.
Draco zachowywał spokój, było to dziwne dla wszystkich obecnych. Za drzwiami czekali Śmierciożercy by go zabić, a on spokojnie dyskutował ze swym chrzestnym. W końcu Artur nie wytrzymał i doszedł do chłopaka.
- Spytaj, jak może nam pomóc, to nasza ostatnia deska ratunku.
- Blackwood, nie pozwolę, by...
- Zamknij się, do cholery, Snape! Chcesz być odpowiedzialny za śmierć tych wszystkich ludzi? Jakie inne mamy wyjście?
Słowa te zatrzymały go i patrzył podejrzanie, jak jego chrześniak pisze pytanie. Odpowiedź przyszła zaskakująco szybko, a przez jej treść wszyscy spojrzeli z wyrzutem na starszego Malfoya.
Widzę, że budynek posiada lochy, więc ma też zapewne tunele pod całym budynkiem. Jeśli macie szczęście, to jeden z nich prowadzi do opuszczonego dworu na wzgórzu, a nawet jeśli nie, to może wyjdziecie poza strefę antyteleportacyjną.
- I dlaczego ty o tym nie wiesz, co? Niech wszyscy zbiorą się na korytarzu. Drzwi do lochów są...
- W gabinecie po prawo – dokończył Lucjusz za przyjaciela. - Zapomniałem o tym, nawet jeśli to coś pomoże, to nie sądzę, byśmy mogli tamtędy uciec. W dodatku nie każdy może się teleportować i...
Artura mało interesowały tłumaczenia blondyna. Zwrócił się za to po raz kolejny do jego syna, który patrzył w skupieniu na ścianę.
- Draco, my... nie mamy nikogo tak blisko Voldemorta, by dostać tę wiadomość. A nawet jeśli ktoś dowiedział się przez przypadek, to nie sądzę, by miał tyle siły magicznej by nas ostrzec. Taki napis...
- Wiem, jak zrobić taki napis i wiem, ile to wymaga magii. Jednak to hasło znamy tylko my, dzieci z naborów. Każdy nabór zdecydował, że najlepiej będzie wiedzieć z kim mamy do czynienia, gdyby zaszła taka konieczność. A zadać pierwsze pytanie można nawet przypadkowo, wpleść w rozmowę.
- Miejmy nadzieję, że nas nie zawiedzie. Napisz jeszcze, czy może nam pomóc dodatkowo, opóźnić ich lub coś podobnego
Draco pokiwał głową i napisał pytanie. Nie spodziewał się jednak, że otrzyma taką wiadomość.
- Mamy jeszcze pięć minut, ale jak będą w środku, postara się ich powstrzymać, jednak nie może pozwolić sobie na ujawnienie. On tu jest, a w ataku bierze udział tylko wewnętrzny krąg i zabójcy Voldemorta... Jak to możliwe, że nie wiecie, z kim się kontaktujemy?!
- Nie pora teraz na to, Draco. Wszyscy wychodzą, nie mamy dużo czasu!
Goście w panice pobiegli za Lucjuszem, który miał prowadzić w lochach i tunelach. Severus pilnował, by nikt nie został, a co najważniejsze by narzeczeni cali dotrwali do wyjścia. Draco jednak pośpieszył Ginny, a sam został w tyle. Coś było nie w porządku, a on chciał się upewnić, że wszystko pójdzie dobrze.
- Draco, musisz już iść!
Severus stał koło niego i pchał ku tunelowi, w którym znikali ostatni goście. Blondyn nagle spojrzał prosto w oczy chrzestnego i powiedział:
- Musisz iść pierwszy. Ja zabezpieczę drzwi magią krwi, tak jak ojciec je otworzył. Nie martw się, będę zaraz za tobą.
Nie mogąc czekać, mężczyzna pokiwał głową i zniknął w tunelu. Draco także westchnął i gdy zamykał już przejście, uzmysłowił sobie co było nie tak. Było za cicho w tym całym zamieszaniu, nie było lamentu i brawury dwóch osób, których blondyn nadal nie znosił.
- Potter i Weasley – westchnął i ruszył przeszukać dom.
Oboje zniknęli zaraz po pokazaniu się w posiadłości, kilka godzin temu. Zapewne nie zauważyli całego zamieszania, gdyż inaczej chyba pojawiliby się, a ta nasuwało od razu dwa wnioski. Po pierwsze musieli się upić, co wcale go nie dziwiło. Tylko takie „nic” mogło odreagowywać stres w butelce, nie rozumiejąc powagi sprawy. Dodatkowo znajdowali się w pomieszczeniu, które było dźwiękoszczelne, inaczej usłyszeliby całe to zamieszanie.
Ślizgon udał się biegiem na piętro do drugiego gabinetu swojego ojca. Wpadł przez drzwi, a jego oczom ukazał się widok dwóch idiotów śpiących spokojnie na środku gabinetu. Kilka pustych butelek najlepszych trunków jego ojca leżało na podłodze, ale nie było czasu nad tym rozpaczać. Szturchając próbował dobudzić pijaków.
- Czego chcesz, do cholery? - wymamrotał Potter, ukrywając twarz w rękawie.
- Śmierciożercy szturmują dom, idioci! Wszyscy już uciekli, zostaliście tylko wy!
Krzyk podziałał na nich lepiej niż zaklęcie. Spojrzeli z niedowierzaniem na blondyna i zaczęli podnosić się na równe nogi. Chłopak pomógł im, choć zrobił to z widocznym wstrętem.
- W kuchni jest przejście do tuneli. Zawsze trzeba kierować się w prawą stronę, na końcu na pewno ktoś czeka – pouczył ich, patrząc z rezygnacją, jak się zataczają. - I nie wdawajcie się teraz w rozmowy, mamy zapewne kilka sekund na ucieczkę.
Słowa Draco okazały się prorocze, gdy tylko zeszli na parter, drzwi frontowe zostały wyłamane, podobnie jak i tylne. Ślizgon odwrócił się do wystraszonych chłopaków i powiedział szybko:
- Idźcie do kuchni i zabezpieczcie za sobą drzwi do tunelu. Jest tam przycisk z zapłatą krwi.
- A ty? - zapytał niechętnie Harry.
- Nie ma czasu. Znikajcie – pospieszył ich, a sam ukrył się w pokoju przy schodach.
- W gabinecie po prawo – dokończył Lucjusz za przyjaciela. - Zapomniałem o tym, nawet jeśli to coś pomoże, to nie sądzę, byśmy mogli tamtędy uciec. W dodatku nie każdy może się teleportować i...
Artura mało interesowały tłumaczenia blondyna. Zwrócił się za to po raz kolejny do jego syna, który patrzył w skupieniu na ścianę.
- Draco, my... nie mamy nikogo tak blisko Voldemorta, by dostać tę wiadomość. A nawet jeśli ktoś dowiedział się przez przypadek, to nie sądzę, by miał tyle siły magicznej by nas ostrzec. Taki napis...
- Wiem, jak zrobić taki napis i wiem, ile to wymaga magii. Jednak to hasło znamy tylko my, dzieci z naborów. Każdy nabór zdecydował, że najlepiej będzie wiedzieć z kim mamy do czynienia, gdyby zaszła taka konieczność. A zadać pierwsze pytanie można nawet przypadkowo, wpleść w rozmowę.
- Miejmy nadzieję, że nas nie zawiedzie. Napisz jeszcze, czy może nam pomóc dodatkowo, opóźnić ich lub coś podobnego
Draco pokiwał głową i napisał pytanie. Nie spodziewał się jednak, że otrzyma taką wiadomość.
- Mamy jeszcze pięć minut, ale jak będą w środku, postara się ich powstrzymać, jednak nie może pozwolić sobie na ujawnienie. On tu jest, a w ataku bierze udział tylko wewnętrzny krąg i zabójcy Voldemorta... Jak to możliwe, że nie wiecie, z kim się kontaktujemy?!
- Nie pora teraz na to, Draco. Wszyscy wychodzą, nie mamy dużo czasu!
Goście w panice pobiegli za Lucjuszem, który miał prowadzić w lochach i tunelach. Severus pilnował, by nikt nie został, a co najważniejsze by narzeczeni cali dotrwali do wyjścia. Draco jednak pośpieszył Ginny, a sam został w tyle. Coś było nie w porządku, a on chciał się upewnić, że wszystko pójdzie dobrze.
- Draco, musisz już iść!
Severus stał koło niego i pchał ku tunelowi, w którym znikali ostatni goście. Blondyn nagle spojrzał prosto w oczy chrzestnego i powiedział:
- Musisz iść pierwszy. Ja zabezpieczę drzwi magią krwi, tak jak ojciec je otworzył. Nie martw się, będę zaraz za tobą.
Nie mogąc czekać, mężczyzna pokiwał głową i zniknął w tunelu. Draco także westchnął i gdy zamykał już przejście, uzmysłowił sobie co było nie tak. Było za cicho w tym całym zamieszaniu, nie było lamentu i brawury dwóch osób, których blondyn nadal nie znosił.
- Potter i Weasley – westchnął i ruszył przeszukać dom.
Oboje zniknęli zaraz po pokazaniu się w posiadłości, kilka godzin temu. Zapewne nie zauważyli całego zamieszania, gdyż inaczej chyba pojawiliby się, a ta nasuwało od razu dwa wnioski. Po pierwsze musieli się upić, co wcale go nie dziwiło. Tylko takie „nic” mogło odreagowywać stres w butelce, nie rozumiejąc powagi sprawy. Dodatkowo znajdowali się w pomieszczeniu, które było dźwiękoszczelne, inaczej usłyszeliby całe to zamieszanie.
Ślizgon udał się biegiem na piętro do drugiego gabinetu swojego ojca. Wpadł przez drzwi, a jego oczom ukazał się widok dwóch idiotów śpiących spokojnie na środku gabinetu. Kilka pustych butelek najlepszych trunków jego ojca leżało na podłodze, ale nie było czasu nad tym rozpaczać. Szturchając próbował dobudzić pijaków.
- Czego chcesz, do cholery? - wymamrotał Potter, ukrywając twarz w rękawie.
- Śmierciożercy szturmują dom, idioci! Wszyscy już uciekli, zostaliście tylko wy!
Krzyk podziałał na nich lepiej niż zaklęcie. Spojrzeli z niedowierzaniem na blondyna i zaczęli podnosić się na równe nogi. Chłopak pomógł im, choć zrobił to z widocznym wstrętem.
- W kuchni jest przejście do tuneli. Zawsze trzeba kierować się w prawą stronę, na końcu na pewno ktoś czeka – pouczył ich, patrząc z rezygnacją, jak się zataczają. - I nie wdawajcie się teraz w rozmowy, mamy zapewne kilka sekund na ucieczkę.
Słowa Draco okazały się prorocze, gdy tylko zeszli na parter, drzwi frontowe zostały wyłamane, podobnie jak i tylne. Ślizgon odwrócił się do wystraszonych chłopaków i powiedział szybko:
- Idźcie do kuchni i zabezpieczcie za sobą drzwi do tunelu. Jest tam przycisk z zapłatą krwi.
- A ty? - zapytał niechętnie Harry.
- Nie ma czasu. Znikajcie – pospieszył ich, a sam ukrył się w pokoju przy schodach.
***
Hermiona wiedziała, że nie wszyscy uciekli, jak tylko weszła do domu. Klnąc w duchu, próbowała przeszukać intuicyjnie dobrze znany jej rozkład pomieszczeń, a gdy tylko napotkała oznaki życia, odwróciła się do Voldemorta.
- Panie, wszyscy zapewne schronili się na najwyższych piętrach i w zakamarkach budynku. Najlepszym wyjściem byłoby się rozdzielić.
- Co więc proponujesz, Kathrino? - spytał, głaszcząc ja palcem po policzku.
- To stara rezydencja, więc zapewne ma podobny układ jak inne. Dlatego najliczniejsze oddziały niech przeszukają najwyższe piętra. Małe grupki mogą zostać odesłane na lewe i prawe skrzydło domu, a ty panie możesz zaczekać na jeńców w sali balowej, by pokazać swą władzę – zaproponowała, schylając poddańczo głowę.
- Och tak, a ty co byś robiła, księżniczko? - spytał słodko, uważnie ja obserwując.
- Ja, panie, mogłabym przeszukać pokoje przy głównym holu i dopilnować, by nikt nie uciekł przez wyważone drzwi. Nie do końca ufam, że straże na zewnątrz poradzą sobie z uciekinierami – powiedziała delikatnie, na moment podnosząc wzrok na swojego mistrza.
- Moja mała księżniczka, jak zawsze o wszystkim pomyślała. – Po raz kolejny pogłaskał ją po twarzy, aż w końcu zwrócił się do oddziałów. - Słyszeliście Kathrinę, sprowadzić mi tutaj tych zdrajców!
Po zniknięciu ludzi, a przede wszystkim Voldemorta, dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nienawidziła tego, to płaszczenie, uległość, znoszenie dotyku i miłych słówek najgorszego drania na ziemi stawało się ponad jej siły. Miała tego dość, z dnia na dzień coraz bardziej pragnęła uciec od tego wszystkiego albo po prostu zapomnieć. Wiedziała, że jak tylko wrócą do twierdzy Śmierciożerców, nastrój Czarnego Pana się zmieni i zapłaci za to całe niepowodzenie.
Odrzucając na moment te myśli, ruszyła do pokoju, w którym, jak widziała, ktoś się ukrywał. Była przygotowana na atak, jak tylko otworzy drzwi. Zrobiła szybki unik i rzuciła proste zaklęcie obronne. Gdy tylko ujrzała, z kim walczy, odetchnęła z ulgą. Będzie łatwo przerwać tę bezsensowną walkę.
- Pamiętaj, brama nieprzyjaciela jest w dole.
Draco zatrzymał się w pół ruchu i obserwował ją, nie opuścił jednak różdżki. Ona podobnie, stała tam gotowa do obrony w wypadku, gdyby zapomniał, ale wiedziała, że nie mógł, żaden żołnierz tego nie zapomina.
- Góra to tam, gdzie jest nasza brama. 2
Oboje, obserwując siebie nawzajem, obniżyli różdżki, a dziewczyna jako pierwsza zabrała głos.
- Dom przeszukują wszystkie jednostki. Mam nadzieję, że wszyscy zdołali uciec – spojrzała na niego, a gdy pokiwał głową mówiła dalej. - Za moment przeniosę cię do swojego domu. Masz tam siedzieć dopóki nie wrócę, rozumiesz mnie? Jednak, jak wolisz, mogę oddać cię Voldemortowi, czeka na ciebie w sali balowej.
- Skąd mam mieć pewność, że mogę ci zaufać? Możesz wysłać mnie w sam środek obozu Śmierciożerców, a ja nic nie mógłbym poradzić.
Rudowłosa wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, aż w końcu chłopak się poddał.
- Dobrze, ale jeśli niedługo nie wrócisz lub coś planujesz...
Nie miał okazji skończyć. Kathrina machnęła różdżką i wysłała go bezpiecznie do swojego mieszkania. Westchnąwszy, wyszła z pokoju, jeszcze przyjdzie zapłacić jej za tę dobroć. I to już niedługo.
1. Cytat E. M. Carroll
2. Cytat z „Gry Endera” Osrona Carda
- Panie, wszyscy zapewne schronili się na najwyższych piętrach i w zakamarkach budynku. Najlepszym wyjściem byłoby się rozdzielić.
- Co więc proponujesz, Kathrino? - spytał, głaszcząc ja palcem po policzku.
- To stara rezydencja, więc zapewne ma podobny układ jak inne. Dlatego najliczniejsze oddziały niech przeszukają najwyższe piętra. Małe grupki mogą zostać odesłane na lewe i prawe skrzydło domu, a ty panie możesz zaczekać na jeńców w sali balowej, by pokazać swą władzę – zaproponowała, schylając poddańczo głowę.
- Och tak, a ty co byś robiła, księżniczko? - spytał słodko, uważnie ja obserwując.
- Ja, panie, mogłabym przeszukać pokoje przy głównym holu i dopilnować, by nikt nie uciekł przez wyważone drzwi. Nie do końca ufam, że straże na zewnątrz poradzą sobie z uciekinierami – powiedziała delikatnie, na moment podnosząc wzrok na swojego mistrza.
- Moja mała księżniczka, jak zawsze o wszystkim pomyślała. – Po raz kolejny pogłaskał ją po twarzy, aż w końcu zwrócił się do oddziałów. - Słyszeliście Kathrinę, sprowadzić mi tutaj tych zdrajców!
Po zniknięciu ludzi, a przede wszystkim Voldemorta, dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nienawidziła tego, to płaszczenie, uległość, znoszenie dotyku i miłych słówek najgorszego drania na ziemi stawało się ponad jej siły. Miała tego dość, z dnia na dzień coraz bardziej pragnęła uciec od tego wszystkiego albo po prostu zapomnieć. Wiedziała, że jak tylko wrócą do twierdzy Śmierciożerców, nastrój Czarnego Pana się zmieni i zapłaci za to całe niepowodzenie.
Odrzucając na moment te myśli, ruszyła do pokoju, w którym, jak widziała, ktoś się ukrywał. Była przygotowana na atak, jak tylko otworzy drzwi. Zrobiła szybki unik i rzuciła proste zaklęcie obronne. Gdy tylko ujrzała, z kim walczy, odetchnęła z ulgą. Będzie łatwo przerwać tę bezsensowną walkę.
- Pamiętaj, brama nieprzyjaciela jest w dole.
Draco zatrzymał się w pół ruchu i obserwował ją, nie opuścił jednak różdżki. Ona podobnie, stała tam gotowa do obrony w wypadku, gdyby zapomniał, ale wiedziała, że nie mógł, żaden żołnierz tego nie zapomina.
- Góra to tam, gdzie jest nasza brama. 2
Oboje, obserwując siebie nawzajem, obniżyli różdżki, a dziewczyna jako pierwsza zabrała głos.
- Dom przeszukują wszystkie jednostki. Mam nadzieję, że wszyscy zdołali uciec – spojrzała na niego, a gdy pokiwał głową mówiła dalej. - Za moment przeniosę cię do swojego domu. Masz tam siedzieć dopóki nie wrócę, rozumiesz mnie? Jednak, jak wolisz, mogę oddać cię Voldemortowi, czeka na ciebie w sali balowej.
- Skąd mam mieć pewność, że mogę ci zaufać? Możesz wysłać mnie w sam środek obozu Śmierciożerców, a ja nic nie mógłbym poradzić.
Rudowłosa wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę, aż w końcu chłopak się poddał.
- Dobrze, ale jeśli niedługo nie wrócisz lub coś planujesz...
Nie miał okazji skończyć. Kathrina machnęła różdżką i wysłała go bezpiecznie do swojego mieszkania. Westchnąwszy, wyszła z pokoju, jeszcze przyjdzie zapłacić jej za tę dobroć. I to już niedługo.
1. Cytat E. M. Carroll
2. Cytat z „Gry Endera” Osrona Carda
Mam nadzieję, że podoba wam się początek akcji tego opowiadania. Po wprowadzeniu wiecie już czego można się spodziewać, a długość rozdziału chyba zadowalająca.
Dodałam opcje obserwuj, ale można dowiadywać się o nowych rozdziałach przez facebooku → Croyance
Zapraszam też do zapoznania się z zakładką Współpraca w Menu, gdzie polecam fajne fanpage oraz blogi.
Nowy rozdział już niebawem. Zapraszam do komentowania.
EDIT: Za sprawdzenie rozdziału dziękuję Tenebris :)
Super rozdział. Było trochę błędów no ale cóż każdy je popełnia. Ja bym zmieniła tło bo trochę przeszkadza w czytaniu, ale poza tym blog jest świetny. Pozdrawiam i zapraszam do obserwacji mojego bloga http://alex2708.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPisałam to na tablecie, bo nie miałam komputera. Postaram się poprawić błędy. Zamówiłam nowy szablon, a ten chyba zmienię.
UsuńDziękuję za miłe słowa ;)
Croy
Moje serce zaczęło krwawić, gdy tylko przeczytałam zdanie o zaręczynach Ginny i Draco :( Każdy ma swoje upodobania co do par z HP. Czytało mi się świetnie pomimo mojego zadziwienia. Strasznie wciąga. Podczas czytania mama wołała mnie, bym odebrała od niej swoje ulubione pastylki miętowe, od których jestem uzależniona :3 Wyobraź sobie, że nawet nie zareagowałam na "pastylki miętowe". Niby nic, a jednak pokazuje, jak twoje opowiadanie połyka czytelników do swojego świata. Będę czekać na więcej z umordowaniem. Mam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny rozdział. Na razie to tyle. Życzę Ci tego co najważniejsze, czyli weny. Bez tego ani rusz :) Zapraszam też do mnie na http://ginnyluna-fanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ginny.Luna
Ja sama nie lubię Draco&Ginny, ale musiałam ich tu wprowadzić, potem będzie tego wyraźny wątek. Strasznie miło mi słyszeć, że się podobało, aż naszła mnie ochota by coś napisać ;) Mam napisane dwa rozdziały do przodu, ale potrzebują dopracowania i może bety? Sama na razie jej szukam...
UsuńNa bloga zajrzę, w samej nazwie masz jedne z moich ulubionych postaci ;)
A nowy rozdział pewne za dwa tygodnie w środę, może wcześniej
Croy
Mam takie samo uzależnienie ;P Piątka xD
UsuńRozdzial jest świetny chociaż jest kilka błędów. Z niecierpliwością czekam na nn
OdpowiedzUsuńBłędy postaram się poprawić, pisanie na tablecie zawsze tak wychodzi.
UsuńA nowy rozdział sprawdzam i doskonale, niedługo jednak się pokaże ;)
śliczne <3
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nowy rozdział pojawi się około 20 sierpnia, więc zapraszam. Akcja dopiero się rozpoczyna ;)
UsuńDopiero 20 :0
OdpowiedzUsuńMoże wcześniej, już go napisałam, ale musi być . Dodatkowo zamówiłam kilka rzeczy, a będą one około 20 sierpnia.
UsuńZobaczę jeszcze jak wyjdzie ;)
Croy
Jest super nie mogę sie dozekać kolejnych rozdziałów! Ten pomysł ze szpiegami i wieloma wcieleniami Hermiony świetne. Strasznie się przestraszyłam gdy przeczytałam o zaręczynach Ginny i Draco, ale mam nadzieje że do ślubu nie dojdzie i pojawi sie Dramione :)
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie, ale jak na razie trzeba przełknąć Ginny ;) Mam nadzieję, że nie przesadzę z tymi wcieleniami, niektórzy tego nie lubią.
UsuńDziękuję za miłe słowa i za komentarz
Croy
Po przeczytaniu mam w głowie tylko jedno : " O jeny " !
OdpowiedzUsuńJest genialnie.. super genialnie. Tylko te zaręczyny Draco i Ginny, jej najlepsze przyjaciółka i ( z tego co wywnioskowałam z tekstu) jej miłość... Biedna Hermiona, taki cios w jej serducho.
Mega oryginalne opowiadanie, szpiedzy, Hermiona w trzech postaciach, narąbany Potter - czytałam z zapartym tchem. Ja na szczęście nie zwracam uwagi na błędy ortograficzne czy stylistyczne więc nawet nie wiem czy je popełniłaś - akcja wszystko przykrywa.
Jedyne od siebie co mogę dodać to : PISZ WIĘCEJ KOBIETO, bo masz talent.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i mam nadzieję, że mnie o nich powiadomi
http://dramione-zakochana-w-smierciozercy.blogspot.com/
Abaune
Oj, dziękuję. Przez te wszystkie komentarze chyba dodam coś wcześniej, ale właśnie znalazłam betę, więc wole dodawać sprawdzone.
UsuńMam nadzieję, że ta moja oryginalność nie przejdzie w telenowelę...
Dziękuję za szczerą opinie, właśnie pisze kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam, Croy
Miło mi poinformować, że Twoje zgłoszenie do Stowarzyszenia FFHP - Magic Platform zostało przyjęte i blog widnieje już w naszym spisie. Polecamy dodać nas do Obserwowanych, by być na bieżąco z poradnikami, artykułami, recenzjami oraz wywiadami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w imieniu załogi,
wanilijowa
Gdy tylko dowiedziałam się, że Ginny zaręcza się z Draco to... poczułam się jakby ktoś mnie strzelił Avadą. Hermiona, która ma trzy oblicza... ciekawe. Lubię ją chyba w każdym wydaniu. Scena z napisami na ścianach była epicka. Nie mogłam się oderwać od rozdziału. Był wspaniały. Już nie mogę doczekać się kolejnego :) Szukam funkcji obserwacji, lecz nie mogę jej znaleźć, więc jeśli nie byłoby problemem to mogłabyś powiadamiać mnie o rozdziałach na moim blogu? Również zapraszam na niego :) http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŻyczę weny! :)
Przepraszam za tą Avadę ;) Hermiona będzie przede wszystkim w dwóch wydaniach, ale mam nadzieję, że się spodoba.
UsuńFunkcji do tego szablonu nie mogłam dodać, ale w nowym nie będzie problemu. Oczywiście poinformuję cię o nowym rozdziale :)
Croy
Jejku jak to wciąga, Draco i Ginny może być ciekawie ;3 Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Masz talent ;)
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńTo dopiero początek, więc trudno coś ocenić. Mimo to, wciągnęłam się. Masz lekki styl. Miło się czyta. Postaci są naturalne i autentyczne. Jeszcze nie spotkałam się takim czymś...Draco i Ginny ? No, no, ciekawie :D Rozdział był wspaniały i czekam na nowy ! :D
Mistrzostwo ... <3
Zapraszam też do siebie :
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Pozdrawiam.
Nela
Dziękuję, już niedługo nowy rozdział, który mam nadzieję, coś wniesie ;)
UsuńA co do Draco i Ginny to jeszcze się rozwinie i mam nadzieję, ze zaskoczę czytelników :)
Oczywiście zajrzę do ciebie, choć zwykle czytam dłuższe blogi na raty, więc może to potrać kilka dni
Croy
rozdział FENOMENALNY <3 nie można się oderwać, masz ogromny talent! szukam teraz świetnych blogów i czytam sobie, sama zamierzam niedługo własny założyć. zawsze się dziwiłam, jak to można napisać rozdziałów i tak niesłychanie zachwycić! jestem tylko ciekawa, w jakim jesteś wieku (jeśli można wiedzieć :) ), ponieważ piszesz dojrzale, a błędy wynikają pewnie głównie przez ten tablet :D zazdroszczę talentu, ja siedzę nad kilkoma rozdziałami już od jakiegoś czasu, wiadomo, na brak weny nic się nie poradzi ;) Tobie życzę jej jak najwięcej!
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe słowa. To moje drugie podejście do blogowania, pierwsze zaczęłam 5 lat temu i wytrzymałam ponad dwa lata. Teraz jestem już pełnoletnia i postanowiłam na nowo wziąć się za opowiadania.
UsuńTrzeba znaleźć swój czas na pisanie, ja lubię w nocy zaczynając po północy, kończąc około trzeciej.
Czekam aż założysz bloga, bo jestem ciekawa twoich pomysłów ;)
Croy
Rozdział wspaniały, masz wielki talent :) Hermiona w trzech wcieleniach-orginalny pomysł. Zaskakujesz czytelnika swoim wysokim poziomie pisania, co sprawia, że czuję się jakbym czytała fenomenalna książkę. Twoje rozdziały są długie i intrygujące, akcja toczy się warto. Nic, tylko pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, ze ci się podoba i dziękuję za tak miłe słowa.
UsuńHermiona będzie przede wszystkim w dwóch wcieleniach, nie chciałabym za bardzo namieszać. Jedno będzie tylko wspominane czasami.
Właśnie piszę i zapraszam za kilka godzin na kolejny rozdział (Najlepiej obserwuj stronę "Croyance" na fb, bo pojawi się tam informacja, jeśli jesteś zainteresowana)
Croy
Jestem i to bardzo :D
OdpowiedzUsuńOkłamałaś mnie. To nie dramione... Bohaterka ma tak na imię Hermiona, ale to nie ona. To tylko imię. Ma też dwa inne. Ma inny charakter i trzy wyglądy. To nie dramione. Teraz mogę ze spokojem czytać. Akcja mi się bardzo podoba, bo wszystko dzieje się szybko, bez przeciągania, a jednak jest napięcie i myślenie "co się stanie do cholery?". Świetny pomysł z połączeniem Ginny - której nienawidzę - oraz Draco. Złączenie kobiety o trzech twarzach i młodego arystokraty jest pod znakiem zapytania co mi się podoba. To, ze Artur nie wie jak jego uczennica wygląda w szkole jest genialne, naprawdę świetnie pomyślane. Wiadomości na ścianie, tajny szyfr? Niby często spotykany motyw, jednak mimo tego pomysł nie jest banalny. Jedyne do czego bym się przyczepiła to Snape... Zdecydowanie. Mistrze Eliksirów właśnie powinien być wyczulony, pilnować wszystkiego i nie powinien być taki pewny siebie. Chyba wiesz o co mi chodzi.
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej.
Severus będzie sceptyczny później, będzie miał ważną rolę, ale to za jakiś czas.
UsuńBędziesz miała Hermionę już niedługo, mała uczennica nieznosząca Draco niedługo się pojawi. Co do trzech twarzy to jedna będzie tylko w retrospekcjach.
Tak zwykle wygląda moje Dramione, Nie lubię ciamajdowatej Hermiony, ktoś z taką inteligencją, nie musi być popychadłem.
Co do Ginny, to kolejna uśpiona, ale ważna postać. No i Artur, tylko mój i rozpieszczam czasem jego postać, z kolejnym wątkiem...
Chyba sama zaczynam się gubić, lepiej już kończę
Croy
Ach Severus....Ostatnio nic porządnego nie można z nim poczytać... Same cholerne sevmione. Jak można to lubić?!
UsuńMożliwe, ale wiesz nam prawdę już. To tylko udawanie, a ona jest inna. To pomaga w czytaniu i to bardzo.
Dla mnie Hermiona jest mądra z przebłyskami inteligencji.
Widzę, ze tutaj każdy jest ważny - to dobrze. Nie zdziwię się jak Ginny jest wredną suką i pracuje dla Voldemorta.
Artur twój? Ciekawe :D
Artur to tylko moja postać i nikomu go nie oddam. Będzie miał swoje wady, ale i tak go uwielbiam.
UsuńCo do Ginny to się przekonasz i to niedługo.
A co do czytania, to lubię jedno opowiadanie na fanfiction.net, niby Sevmione, ale początek jest zabójczy, a Severus to podły drań. Chodzi mi o "Kiedy lwica walczy" Pewnie słyszałaś
Croy
I tak trzymaj. Nasze postacie są najlepsze - choć moja postać to po prostu ja..
UsuńCzekam z niecierpliwością.
Tak słyszałam jednak dobre ff nie oznacza dobrego, logicznego i usprawiedliwionego parringu. Ja walczę z Sevmione, ale ne wygram... Ech.
Ogólnie zajebiste i wciąga niesamowicie, ale jedno naprawdę nie daje mi spokoju i psuje opowiadanie. To jest Voldemort, a nie Voldemorta. Nie mam pojęcia czemu, ale tak piszesz, tu masz jeden z fragmentów jakbyś nie rozumiała o co mi chodzi :
OdpowiedzUsuń" - Sam budynek i zaklęcia obronne to forteca nie do zdobycia, w dodatku Voldemorta nie wie, że dziś są zaręczyny Dracona." Popraw to i więcej tak nie pisz, a uznam to za najlepsze opowiadanie jakie czytałam, bo to prawda, jest wspaniałe <3
Dziękuję, błędy są bo pisałam na tablecie, a potem nie mogłam poprawić. Aktualnie jest sprawdzany przez moją betę, więc niedługo poprawię wszystkie błędy ;)
UsuńMiło mi słyszeć, że się podoba. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)
Croy
Wow naprawdę zaskoczyłaś mnie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny ! Cudowny ! Jeszcze nigdy nie czytałam czegoś tak oryginalnego ^^ Biedny Draco ; ( Kiedy Dramionie ?
OdpowiedzUsuńSytuacje Hermiona&Draco już w 4 rozdziale, ale to jeszcze nie dokładnie Dramione. Wszystko będzie się pomału budowało. Tak od 6 rozdziały wzwyż ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa i komentarz
Croy
Super, dopiero teraz zrozumiałam o co chodziło w pierwszym rozdziale, że to Hermiona jest tym szpiegiem. Super opowieść, zaraz będziesz na zakładkach mojego bloga :-)
OdpowiedzUsuńZoe
Pierwszy rozdział wraz z prologiem był takim wstępem, wszystko zaczyna się tak naprawdę od teraz.
UsuńDziękuję, ja zaraz zajrzę na twojego ;)
Dobraaa jestem durną czytelniczką :P
OdpowiedzUsuńHermiona to Amber i Katherina! O,o
I nikt nawet Artur (znamy nauczyciela) nie wie o tym, że jest Aniołem Śmierci Tom'a, a tym bardziej przyjaciółką Wybrańca :D
Genialny rozdział! I opisy ataku, mieszanych uczuć bohaterki czy Dracona!
Czytam dalej!
Salazarze!
Będę miała zawał mózgu od nadmiaru pomysłów i myśli na ten temat xD
Ściskam,
Lupi♥
Oj, dlaczego durną? Ja sama boje się, że pogubię się w akcji, a wcześniej było wiele tajemnic.
UsuńStarałam sie z tym atakiem, choć to tak na prawdę pierwsza moja scena tego rodzaju.
Wszyscy mówią, że mieszam im w głowie, mam nadzieję, że nie za bardzo ;)
Croy
Czyli tak...
OdpowiedzUsuńAmber to dziewczyna z naboru.
Ukrywa się pod imieniem Hermiona.
Próbuje chronić innych pod imieniem Kathrina.
No to rozumiem :D Świetnie, dużo się dzieje, wspaniałe opisy i zdecydowanie oryginalny pomysł :*
Pozdrawiam :)
Wiem, że trochę poplątane, ale mam nadzieję, że nie za bardzo i da się wszystko ogarnąć.
UsuńDziękuję za miłe słowa,
Croy
Bardzo fajne opowiadanie :) Nie rozumiem tylko, czy ona była niezadowolona ze swojego wyglądu filmowej Hermiony, czy w świecie Pottera ma jakiś wymyślony przez ciebie?
OdpowiedzUsuńZe swojego wyglądu. Jeśli chcesz dokładnie to poznać, zapraszam do zakładki "Bohaterowie" masz tam filmiki oraz opisy
UsuńTo opowiadanie jest po prostu zabójcze!!! Wspaniały pomysł, bardzo oryginalny. Błagam o Dramione ( chyba pierwszy raz tak mi się ta para podoba). Piszesz fantastycznie, do tego super fabuła, nie mogłam się oderwać, czułam się jakbym czytała dobra książkę ;-)
OdpowiedzUsuń#RóżoweCiasteczka
OdpowiedzUsuń"- Skąd, przecież tak tu… przyjemnie – uśmiechnął się szyderczo. – Może cię to zdziwi, ale też mam złe przeczucie, jakby coś tu było nie tak." - wydaje mi się, że po przyjemnie powinna być kropka, a uśmiechnął z wielkiej litery. A przynajmniej tak mówi mi poradnik dialogowy.
"- Nie masz się o co bać, nic się nie wydarzy – zapewnił Mistrz eliksirów." - Eliksirów też powinno być z wielkiej litery.
"Małe, nieprzygotowane oddziały sił Zakonu próbowały powstrzymać Śmierciożerców, a inni uciekali, gdzie mogli." - śmierciożerców. to piszemy z małej.
"Zapomniałem o tym, nawet jeśli to coś pomoże, to nie sądzę, byśmy moli tamtędy uciec." - mogli.
". Coś było nie w porządku a on chciał się upewnić, że wszystko pójdzie dobrze." - brakuje przecinka przed a.
"- Panie, wszyscy zapewne schronili się na najwyższych piętrach i w zakamarkach budynku. Najlepszym wyjściem byłby się rozdzielić." - byłoby
"- Moja mała księżniczka, jak zawsze o wszystkim pomyślała – Po raz kolejny pogłaskał ją po twarzy, aż w końcu zwrócił się do oddziałów. - Słyszeliście Kathrinę, sprowadzić mi tutaj tych zdrajców!" - brakuje przecinka po pomyślała.
"Wiedziała, że jak tylko wrócą do twierdzy Śmierciożerców, nastrój Czarnego pana się zmieni i zapłaci za to całe niepowodzenie." - Pana z dużej.
Tyle, jeśli chodzi o jakieś niewielkie potknięcia. Teraz o rozdziale.
Omg. Ale było świetnie. Ta Kath od początku mi się spodobała. Muszę przyznać, że zaintrygowała mnie ta postać. No i to szykowanie do zaręczyn. uhh, że Ginny? Tego bym się nie spodziewała. Ale jeszcze bardziej byłam Z S Z O K O W A N A, że Miona to Kath. Normalnie oczy mi wyszły z orbit. Serio. Naprawdę. Atak był bardzo fajnie napisany, chociaż nie było tak dynamicznie jak liczyłam, ale ja jestem i tak pod wrażeniem. Chyba nie jestem jedyna zdania, że pojedynki, ataki i takie podobne do tego to do tego się człowiek przykłada najwięcej, żeby się udało. I się udało.
No i pijani Ron i Harry. Jak widać, Weasley był szczęśliwy z powodu zaręczyn siostry, a Potter byłej dziewczyny.
Haha.
No, i Draco. Co tu dużo mówić, warto było wpaść.
Lecę dalej.
Dynamiczne coś czeka około 10 rozdziału, i właśnie sie tworzy ;-)
UsuńOpowiadanie ma szokować, ale mam nadzieję, że w dobrym sensie.
A błędy poprawię, lecz dopiero jutro.
Dziękuje za komentarz ;)
Tego to się nie spodziewałam... Uwielbiam wątki szpiegów!!! Tajemniczość to imię mojej weny :3
OdpowiedzUsuńŁaaał....!!!! To jest NIESAMOWITE!! I jaki oryginalny pomysł!!!
OdpowiedzUsuńMega rozdział! Bardzo mi się podobał. Miona prawą ręką Czarnego Pana wow *^*
OdpowiedzUsuń~Mania
Mega ♥
OdpowiedzUsuń